12 sierpnia zakończyły się 24. Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Polacy porównywani do Wunderteamu z lat 1956 – 1966 osiągnęli ogromny sukces zajmując drugie miejsce w klasyfikacji medalowej wyprzedzeni przez reprezentację Wielkiej Brytanii w ostatniej rozgrywanej konkurencji – sztafecie 4 x 100 metrów mężczyzn w której składzie wystąpiło aż 3 czarnoskórych zawodników. Właściwie zastanówmy się czy kolor skóry rzeczywiście ma znaczenie w konkurencjach biegowych? Czy Ewa Swoboda ma szansę zostać najszybszą kobietą na świecie? I tak na prawdę – dlaczego biali uprawiają konkurencje biegowe – o tym wszystkim w dzisiejszym wpisie. Rozpoczęcie naszych rozważań zacznijmy od punktu odniesienia którym z jasnych powodów będzie rekord świata mężczyzn w biegu na 100 metrów. Oczywiście należy do Jamajczyka Usaina Bolta i wynosi 9,58 s [ustanowiony na mistrzostwach świata w Berlinie w 2009 roku]. Dla porównania najszybszy wynik zawodnika o białym kolorze skóry należy do Francuza Christopher’a Lemaitre’a, który w 2011 roku pokonał królewski dystans w czasie 9,92 s. Wynik Lemaitre’a to na dzień dzisiejszy 278 najszybszy bieg w historii. Warto dodać, że ten bieg odbywał się z maksymalnym dopuszczalnym dla rekordów granicznym wiatrem + 2,0 m/s [czyli wiejącym od tył pomagając zawdonikom (pomiar wiatru w rekordowym biegu Bolta z Berlina wskazał + 0,9)]. Przeanalizujmy więc co decyduje o tym, że czarnoskórzy są bardziej predysponowani do szybkiego biegania? Od czego zależy ich zdolność? Istotna dla biegu jest ich budowa ciała – generalizując mają oni dłuższe i smuklejsze kończyny od przedstawicieli białej części populacji [ewolucyjnie pozwalało to na szybszą utratę ciepła, natomiast z mechanicznego punktu widzenia takie kończyny łatwiej napędzić], ale czy to jest klucz do sukcesu? Oczywiście nie, musimy szukać dalej. Nie może być to fakt decydujący – w populacji białych ludzi również znajdziemy biegaczy z taką budową kończyn. Drugą istotną rzeczą są wąskie biodra [pozwala to na mniejsze straty energii w biegu po linii prostej – z prostego rozkładu wektorów siły].
posiadającego kombinację genów „idealnego biegacza”]. Jak to wszystko wygląda w liczbach? Na kontynencie azjatyckim 20% populacji ma dwie recesywne odmiany genu ACTN3, natomiast jeśli chodzi o afrykanów jest to poniżej 1% populacji [co w skrócie oznacza, że aż 99% populacji jest predysponowana do posiadania mięśni o zwiększonych możliwościach dynamicznej pracy].
W wielkim skrócie z biologicznego punktu widzenia to jest sekret czarnoskórych biegaczy, ale czy to wszystko? Dlaczego najszybszymi biegaczami od lat są Jamajczycy a nie Nigeryjczycy czy zawodnicy z Konga? Tutaj raczej chodzi o popularność danej dyscypliny w kraju. Jamajskie dzieci wychowane na sukcesach Usaina Bolta czy Asafy Powella chętniej podejmą treningi z nadzieją, że osiągną porównywalne sukcesy i będą gwiazdami światowych aren. Odpowiadając na pytania zawarte we wstępie: Czy kolor skóry rzeczywiście ma znaczenie? – z pewnością tak, choć na szczęście jest ogromna ilość konkurencji technicznych gdzie nie ma on aż tak wielkiego znaczenia. Czy Ewa Swoboda może zostać najszybszą kobietą na świecie? – raczej nie, choć w przypadku kobiet dysproporcja nie jest tak duża, Najszybszą białą kobietą świata jest Irinia Priwałowa, która w 1994 roku przebiegła 100 metrów w 10,77 s [rekord świata Florence Griffith – Joyner wynosi 10,49, natomiast najlepszy wynik naszej sprinterki – 11,12 s]. Współcześnie największe nadzieje pokładane są w holenderce Dafne Schippers, której rekord życiowy wynosi 10,81 s. Dlaczego biali ludzie uprawiają konkurencje biegowe? – to tak na prawdę było pytanie, które skłoniło mnie do napisania tego tekstu. Czy fakt, że z ogromnym prawdopodobieństwem nigdy nie zostanę najszybszym człowiekiem globu, nie wygram igrzysk olimpijskich czy nie zostanę mistrzem świata sprawia, że mam przestać trenować i startować w zawodach? Z pewnością nie i na szczęście dzieci rozpoczynające przygodę ze sportem na pewno o tym nie wiedzą. Chcecie więcej tematyki sportowej? Piszcie śmiało w komentarzach 😊 Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg_na_100_metr%C3%B3w… https://pl.wikipedia.org/wiki/Dafne_Schippers http://www.alltime-athletics.com/w_100ok.htm http://www.alltime-athletics.com/m_100ok.htm http://www.european-athletics.org/…/doc=re…/team=AT184.html… https://bieganie.pl/?show=1&cat=34&id=2905 https://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg_na_100_metr%C3%B3w http://www.newsweek.pl/…/sekret-czarnoskorych-sprinterow,10… „Dlaczego to czarnoskórzy wygrywają sprinty? | Szybkie pytanie, szybka odpowiedź #30” Dawid Myśliwiec – Uwaga Naukowy Bełkot https://www.youtube.com/watch?v=KUdM8OF1GTQ Opracowanie własne. Zdjęcia: https://www.20min.ch/…/Usain-Bolt-auch-in-diesem-Jahr-bei-W… http://sprinterzy.com/…/uploads/2014/03/woronin2-438x368.jpg PS. Najszybszy Polak w historii to Marian Woronin [10,00 w 1984 roku – wiatr + 2,0] – to na dzień dzisiejszy 928 wynik w historii. [na zdjęciu widać wynik 9,99, natomiast dokładnie wynosił on 9,998 s, co w lekkoatletyce zaokrągla się w oficjalnych rezultatach do wyniku 10,0].
0 Komentarze
Pozostając w tematyce komunistycznego wschodu i zagadek militarnych ZSRR, w oczekiwaniu na drugą część historii awarii elektrowni Czarnobylskiej opowiem wam o niesamowicie monumentalnym obiekcie znajdującym się zaledwie kilka kilometrów od samej elektrowni. Duga – przez większość znana pod pseudonimem „oko Moskwy” to kompleks radarów pozahoryzontalnych [czyli takich które wykorzystują fakt odbijania się fal radiowych od jonosfery do powierzchni Ziemi] do nasłuchu aktywności balistycznej. Składał się z dwóch układów dipolowych anten odbiorczych – mniejszej o wysokości 90m [nasłuchującej częstotliwości w zakresie 14 – 30 MHz] i większej [nasłuchującej częstotliwości 4 – 14 MHz]. Został oddany do użytku 7 listopada 1971 roku. Sam nadajnik sygnału znajdował się około 60 km na północny wschód pomiędzy miejscowościami Lubecz i Sławutycz. Konstrukcja pozwalała na wykrycie startu rakiety do 3 minut od jej startu. Biorąc pod uwagę, że do osiągnięcia większości kluczowych celów na terenie ZSRR potrzeba było między 20 a 30 minut system dawał około 15 minut na uderzenie odwetowe. Z biegiem Zimnej Wojny i rozwoju techniki satelitów kosmicznych system stopniowo tracił na ważności. W chwili katastrofy Czarnobylskiej został wyłączony w celu ochrony elektroniki przez promieniowaniem, natomiast jego ostateczne zamknięcie nastąpiło w 1988, kiedy okazało się, że przy tak wysokim napromieniowaniu obiekt jest bezużyteczny. Rozwińmy jeszcze trochę temat mitów, które powstały wokół obiektu – wcale nie służył do kontroli umysłów i pogody jak można przeczytać w Internecie. Nie był to również tajny obiekt – zresztą jak coś o wysokości 135 metrów i długości ponad kilometra może być tajne. Prawdą jest, że był niedostępny i ściśle strzeżony, natomiast istnienie takiego typu instalacji było regulowane przez traktaty międzynarodowe i obie strony konfliktu Zimnej Wojny doskonale wiedziały, gdzie znajdują się wszystkie radary. Zresztą uruchomienie obiektu zostało natychmiast zauważone, ponieważ „rosyjski dzięcioł” – jak nazywano sygnał zakłócał nawet sygnał telewizyjny.
Ciekawskich zachęcam do rozwinięcia tematu we własnym zakresie. Już w sobotę druga część historii awarii elektrowni w Czarnobylu – zajrzyj koniecznie. Jeśli Ci się spodobało podaj dalej i zostaw ślad w komentarzu! Zdjęcia: http://panoramy.zbooy.pl/…/prypec-wiezowiec-dach-szyb/201…/p https://imged.pl/oko-moskwy-19012350.html Mateusz Moskała / OnetWiększa antena odbiorcza Oka Moskwy: https://cyklista.wordpress.com/…/czarnobyl-straszna-przest…/ Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Duga https://gadzetomania.pl/6585,niezwykle-konstrukcje-cz-1-oko… http://czarnobyl1986.info/oko.html Część 1 - #19 „tajemnica eksperymentu dotyczącego bezpieczeństwa – zagadka Czarnobyla” 26 kwietnia 1986 roku był dniem, który jak żaden inny do tej pory zmienił myślenie o energetyce jądrowej milionów ludzi na całym świecie. Dziś opowiem wam jak do tego doszło i jakie były przyczyny awarii. Z początku chciałbym przytoczyć trochę kontekst historyczny, bo tutaj tak naprawdę należy poszukiwać przyczyn samej awarii. Czarnobyl w pobliżu którego rozegrały się tragiczne w skutkach wydarzenia z roku 1986 to był małym miastem w ZSRR [dziś pogranicze Ukrainy i Białorusi]. Czas w którym miał miejsce dramat to z jednej strony nieodległa historia, ale statystycznie niecała połowa Polaków pamięta te czasy. Na rok 86’ to przypadał rozkwit Solidarności w naszym kraju, której przewodził późniejszy prezydent Lech Wałęsa czy czas narodzin najszybszego jak dotąd człowieka na Ziemi Usaina Bolta [9,58s / 100m]. Natomiast nas bardziej interesuje z pewnością kontekst „zimnej wojny”, czyli stanu napięcia pomiędzy komunistycznym blokiem wschodnim [ZSRR], a Stanami Zjednoczonymi. Oba kraje od końca lat 40’ rywalizowały ze sobą na wielu polach – niektóre już znacie np. opisywany już wyścig kosmiczny, natomiast nas najbardziej interesuje rywalizacja militarna – szczególnie na polu jądrowym. O pierwszej bojowej detonacji na pewno wiecie z lekcji historii [6 sierpnia 1945 w Hiroszimie], ale kiedy ZSRR udało się dogonić na tym polu amerykanów? Dość szybko – co prawda wywiad USA szacował, że stanie się to dopiero w połowie roku 1953, natomiast niespodziewanie pierwsze radziecka bomba atomowa eksplodowała już w sierpniu 1949 roku. Pierwsza elektrownia jądrowa powstała krótko później – w 1954 w Obnińsku [ZSRR]. Miała moc 5 MW, ale co ciekawe jej głównym zadaniem nie była produkcja energii elektrycznej, tylko pozyskiwanie wzbogaconego materiału rozszczepialnego do produkcji broni jądrowej. Wracając do Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej – początki jej budowy przypadają na rok 1972. Składała się z 4 reaktorów – pierwszy z nich został oddany do eksploatacji 26 września 1977, kolejne trzy w latach 78’ 81’ i 83’. Docelowo każdy z reaktorów miał moc 1000 MW, a głównym źródłem energetycznym był Uran. Znając już odrobinę historii zastanówmy się co tak naprawdę doprowadziło do tego zdarzenia. Zdroworozsądkowe myślenie doprowadza nas do wniosku, że to wszystko nie miało prawa się wydarzyć – szansa na taki nieszczęśliwy splot wydarzeń to jak jeden na dziesiątki milionów. Gdyby w ówczesnym bloku wschodnim wykonanie planu nie stało na piedestale lub ktokolwiek pochylił się bardziej nad kwestiami bezpieczeństwa do zdarzenia z pewnością by nie doszło. Przykładów takich działań w komunistycznych realiach można mnożyć – chyba najbardziej trafionym będzie historia Car Bomby – najsilniejszej jak dotąd zdetonowanej bomby termojądrowej. Jej moc szacowana jest na między 50 a 58 megaton [Little Boy zdetonowany w Hiroszimie miał moc 16 kiloton, czyli mniej więcej 3500 razy mniej]. Car Bomba przygotowywana była w pośpiechu i „na oko”. Nikita Chruszczow [premier ZSRR, który zlecił jej budowę] chciał by miała moc 100 megaton, natomiast wówczas w porę znalazła się jedna osoba, która policzyła, że taka eksplozja mogłaby realnie zmienić orbitę Ziemi i moc postanowiono zredukować o połowę. W przypadku Czarnobyla i zdarzeń z nocy 26 kwietnia 1986 historia była podobna – pośpiech i brak dbania o bezpieczeństwo – to tak naprawdę główne przyczyny awarii. Wszystko było konsekwencją testu, który de facto powinien być przeprowadzony przed oddaniem reaktora do użytku. I pomimo tego, że zespół konstruktorów pracujących w elektrowni był świadomy pewnych niedociągnięć, to system komunistyczny nie pozwalał na żadne przesunięcia terminu włączenia reaktora [szczególnie, że zbliżał się 1 maja – czyli najważniejsze święto w ZSRR]. Wadą systemu był również fakt, że bardziej od kompetencji liczyły się znajomości partyjne. Ofiarą systemu był pierwszy bohater tych wydarzeń Anatolij Diatłow, który pomimo olbrzymiego doświadczenia [już w latach 50’ montował atomowe silniki na łodziach podwodnych] w Czarnobylu był jedynie zastępcą naczelnego inżyniera elektrowni tylko dlatego, że nie był członkiem partii. Co było testowane tej feralnej nocy? Reaktor RBMK-1000 – projekt radzieckiej myśli technologicznej – reaktor znajdujący się w bloku 4. W tym momencie przyda nam się krótkie wyjaśnienie działania elektrowni jądrowej: Procesy rozszczepienia jąder atomowych polegające na „wychwycie” neutronów prowadzą do ogrzania wody i powstania pary, która obraca turbiny produkujące prąd elektryczny – to taki ogólny zarys. Do kontroli działania reaktora służą tak zwane pręty kontrolne – co to takiego? Rozszczepanie jąder atomowych jest swojego rodzaju reakcją łańcuchową, która jest podtrzymywana właśnie przy pomocy neutronów. Pręty kontrolne w reaktorze służą do ich zatrzymywania – te w RBMK-1000 były wykonane z węgliku boru. Aby moderować moc w reaktorze można je opuszczać – wówczas większa ilość neutronów jest wychwytywana i moc reaktora spada, lub podnosić – wtedy zwiększa się ich ilość i moc reaktora rośnie. Wróćmy do testu – wynikał z konieczności przeprowadzenia zmian w projekcie. Część energii elektrycznej wytwarzanej przez RBMK-1000 była zużywana na potrzeby własne tego bloku [mi. zasilanie pomp wody chłodzącej]. Gdyby doszło do konieczności wyłączenia reaktora, energia musiałaby być dostarczona przez awaryjne agregaty prądotwórcze, a następnie z innych bloków, czy elektrowni. W trakcie budowy okazało się, że agregaty osiągają potrzebną moc dopiero po 60 sekundach [od wyłączenia reaktora], natomiast sam turbogenerator siłą rozpędu jest w stanie dostarczać potrzebną moc jedynie przez 15 sekund. Oznaczało to, że przez 45 sekund brakowało zasilania dla systemów kontrolnych i bezpieczeństwa. Zdecydowano się na przerobienie turbogeneratorów tak, aby mogły dłużej utrzymywać wymagane napięcie na minimalnym poziomie, żeby zasilanie było ciągłe. Rzeczony test miał pokazać jak długo po modernizacji są one w stanie dostarczać energię. Eksperyment miał polegać na znacznym zmniejszeniu mocy w reaktorze, a następnie na zablokowaniu dopływu pary do turbin i zmierzeniu czasu ich pracy. Test zakładał stworzenie symulowanej sytuacji awaryjnej. Problem z reaktorami typu RBMK-1000 polegał na fakcie, iż są bardzo niestabilne przy małej mocy [mają dodatnią reaktywność na parę wodną]. To oznacza, że wzrost ilości pary w rdzeniu powoduje wzrost mocy, która zwiększa ilość pary – reaktor niekontrolowanie zwiększa swoją energię. Reaktor docelowo miał zostać odłączony od sieci 25 kwietnia i na ten dzień przygotowana do testu była dzienna zmiana, która była zapoznana z procedurami. Jednak okazało się, że w Kijowie mogą wystąpić deficyty energii elektrycznej z powodu awarii w innej elektrowni i dyspozytornia mocy zażądała opóźnienia testu. Zgoda na wyłączenie reaktora nadeszła dopiero o godzinie 23:04, kiedy zmiana dzienna zapoznana z procedurami już dawno była w domu, zmiana popołudniowa szykowała się do wyjścia, a zmiana nocna, która miała czuwać nad systemem chłodzenia niedziałającego już reaktora przejęła wszystkie obowiązki. Tutaj poznajemy drugiego bohatera naszej historii – młodego operatora z zaledwie 3-miesięcznym stażem odpowiedzialnego tej nocy za obsługę reaktora – Leonida Toptunowa. Początkowo rozpoczęto redukcję mocy cieplnej reaktora z nominalnej – 3,2 GW do zakładanej w przedziale 0,7 – 1 GW, jednak niedoświadczony Toptunow popełnił błąd i moc spadła do zaledwie 10 MW. Sytuacja doprowadziła do nadmiernego wydzielenia ksenonu-135, który silnie pochłania neutrony [w normalnej sytuacji, żeby pozbyć się „zatrucia ksenonowego” wystarczy wyłączyć reaktor na około 24 godziny, bo tak mniej więcej wskazuje czas połowicznego rozkładu ksenonu, natomiast RBMK-1000 nie posiadał odpowiednich przyrządów kontrolnych i załoga była nieświadoma tego co się dzieje]. Moc 10 MW była stanowczo za mała do przeprowadzenia eksperymentu. Nieświadomi zatrucia ksenonowego operatorzy byli przekonani, że spadek mocy był spowodowany awarią jednego z automatycznych regulatorów i zaczęli usuwać z reaktora pręty kontrolne, aby zwiększyć moc. Ta wzrosła do 200 MW [co było i tak niecałą 1/3 mocy wymaganej do testu] i Diatłow zdecydował się na kontynuowanie próby. O godzinie 1:05 zwiększono obieg wody chłodzącej, co obniżyło moc reaktora i wprowadziło go do stanu podkrytycznego [w przypadku elektrowni jądrowych stan krytyczny jest prawidłowym i normalnym]. Tak naprawdę RBMK-1000 był wyposażony w system który całkowicie go wygaszał w przypadku takiego zdarzenia jednak operatorzy zdecydowali się go wyłączyć ręcznie. Oczekiwany eksperyment rozpoczął się o godzinie 1:23:04. Załoga w dalszym ciągu nie zdawała sobie sprawy z niestabilności reaktora i zablokowała przepływ pary wodnej do turbin. Przez istniejące zatrucie ksenonowe oraz dodatnią reaktywność pary w reaktorze wzrost mocy i temperatury nastąpił lawinowo. 36 sekund później Aleksander Akimow – kierownik zmiany bloku próbował uruchomić procedurę natychmiastowo wygaszającą reaktor [AZ-5 (SCRAM)] polegającą na wygaszeniu reaktora przez całkowite wsunięcie prętów kontrolnych – jednak do dziś nie wiadomo czy było to działanie mające zapobiec katastrofie, której był świadom czy sposób na planowane wygaszenie reaktora. Procedura jednak miała zupełnie odwrotny niż zakładany efekt – wsuwane pręty wypychały chłodziwo, a dodatkowo ich wadliwa konstrukcja [grafitowe końcówki] przyśpieszyły reakcję łańcuchową. O godzinie 1:24, czyli 20 sekund po rozpoczęciu AZ-5 wzrost ciśnienia doprowadził do pierwszej eksplozji – para wodna wysadziła w powietrze ważącą 1 200 ton osłonę antyradiacyjną. Kompletnie zniszczony rdzeń reaktora wszedł w kontakt z chłodziwem, co doprowadziło do drugiej – jeszcze większej eksplozji wodoru i tlenu, która zniszczyła budynek czwartego reaktora. Część 2 - #20 „tajemnicze promieniowanie i heroiczna akcja ratunkowa” Dzisiaj przyjrzymy się szerzej wydarzeniom, które miały miejsce w Czarnobylu w następstwie zdarzeń z nocy 26 kwietnia 1986 roku. Tak naprawdę same eksplozje, które analizowaliśmy ostatnio nie były tak silne i śmiertelne – prawdziwym zabójcą okazało się promieniowanie, dlatego na początku przyjrzyjmy się jak działa na nasz organizm. Można rozróżnić skutki stochastyczne promieniowania [takie które mogą ujawniać się u potomków osób napromieniowanych i zależą od przyjętej dawki promieniowania – im większa tym większe prawdopodobieństwo np. choroby] i deterministyczne [tutaj efekt występuje powyżej pewnej dawki progowej, a ich nasilenie zależy od dawki oraz dotyczą tylko bezpośrednio napromieniowanych]. Bez żadnych wątpliwości najgorsze co może się przydarzyć osobie narażonej na promieniowanie to choroba popromienna – jest skutkiem nadmiernych pochłonięć pierwiastków i izotopów promieniotwórczych. Oczywiście ma ona wiele postaci w zależności od dawki pochłoniętej, natomiast nas interesują 3 główne, które wystąpiły w Czarnobylu i były powodem udokumentowanej śmierci [takich przypadków było 28]. Są to odpowiednio postać jelitowa, która prowadzi do owrzodzenia układu pokarmowego, postać mózgowa, która powoduje uszkodzenie przewodnictwa nerwowego [zwłaszcza synaptycznego] i przewlekła choroba popromienna – czyli odległe skutki jednorazowego napromieniowania lub takie będące efektem długotrwałego narażenia na jego ekspozycję, które ujawniają się po kilku a nawet kilkunastu latach. Głównymi jej skutkami są – zwiększona zapadalność na nowotwory złośliwe, przyśpieszone starzenie, bezpłodność, uszkodzenia genomu komórek płciowych czy zaburzenia hormonalne. W Czarnobylu źródłem promieniowania był płonący grafit. Pierwsi strażacy, którzy pojawili się na miejscy katastrofy mniej więcej kilka minut po wybuchach nawet nie wiedzieli o radioaktywnym niebezpieczeństwie – dowódca pierwszej grupy, która pojawiła się na miejscu – Władimir Prawik zmarł 11 maja wskutek choroby popromiennej. Szacuje się, że na miejscu tragedii śmiertelną dawkę można było przyjąć w ciągu 12 sekund. Pracujący na miejscu strażacy bez masek wręcz połykali radioaktywny pył. Grigorij Chmiel – kierowca jednego z wozów pożarniczych opowiadał później: „Przyjechaliśmy za 10 czy 15 druga w nocy... Widzieliśmy porozrzucany wokoło grafit. „Czy to jest grafit?” – zapytał Misza. Kopnąłem leżący na drodze kawałek, ale jeden ze strażaków podniósł go. „Jest gorący” – powiedział. Kawałki grafitu były różnych rozmiarów. Jedne wielkie, inne tak małe, że dało się je podnieść... O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni... Wspięli się po drabinie... i nie widziałem ich więcej” Z pożarami strażacy poradzili sobie bardzo szybko i sprawnie. Już o 6 rano płonął jedynie grafit w reaktorze. Ugaszenie go było bardzo trudne – potrzeba było do tego kilku tysięcy ton ołowiu, piąstki, gliny i dolomitu, które były zrzucane ze śmigłowców przez kolejne dni. Gdy zrzuty ładunków się zakończyły przyszedł pierwszy kryzys – pod podstawą reaktora znajdowały się zbiorniki na wodę z ewentualnych wycieków – istniało duże prawdopodobieństwo przepalenia się stopionej masy do tych zbiorników powodujący kolejny wybuch i jeszcze większe skażenie. Próbowano mechanicznie wypompować wodę spod reaktora, natomiast nie udało się to w pełni – trójka ochotników zgłosiła się do przeprowadzenia akcji polegającej na dotarciu do zbiornika i otworzeniu zaworów ręcznie – wiedzieli, że idą na pewną śmierć. Według źródeł miało to miejsce 2 maja. Kolejnym problemem było umiejscowienie elektrowni – była ona położona na terenach podmokłych przez co niemal pewne było przedostanie się przez miękki grunt skażenia radioaktywnego do wód gruntowych, które zasilały rzekę Prypeć [dopływ Dniepru]. Początkowo chciano zainstalować chłodzenie ciekłym azotem, który miał za zadanie „zamrozić” grunt, natomiast postanowiono wybudować poduszkę betonową, która miała odbierać ciepło od stopionego korium [zastygła mieszanina materiałów wchodzących w skład rdzenia reaktora jądrowego powstała w wyniku jego stopienia]. 13 maja bez uprzedzenia przetransportowano na miejsce 450 górników, którym powierzono zadanie wykopania 150-metrowego tunelu pod reaktor, gdzie mieli wydrążyć komorę 30 x 30 x 2 m, która miała zostać zalana betonem. Ze względu na bliskość reaktora pracowali oni w 3-godzinnych szychtach [zmianach], aby zminimalizować ryzyko choroby popromiennej. Zadanie udało się wykonać w 36 dni. Źródła podają, że w ciągu kolejnych kilku lat zmarło aż 170 z nich. Pobliska Prypeć – czyli 50-tysięczne miasto zamieszkałe przez pracowników elektrowni i ich rodziny została wyludniona dopiero po 35 godzinach od wybuchu. 27 kwietnia pomiędzy godzinami 14 a 17, 1 200 autobusów wywiozło z Prypeci 43 000 mieszkańców, którzy na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy dostali dwie godziny. Początkowo planowano, że do miasta będzie można wrócić po trzech dniach – nikt nie wrócił nigdy. Szokujące z dzisiejszego punktu widzenia jest to, że Związek Radziecki postanowił ukryć fakt awarii w Elektrowni Czarnobylskiej, choć radioaktywne cząstki mniej więcej na wysokości 1 kilometra przemierzały nad całą Europę. Dopiero 28 kwietnia w Szwecji odkryto podwyższony poziom promieniowania, zaczęto informować ośrodki badawcze na całym świecie i szukać źródła. Amerykański satelita namierzył miejsce awarii i świat dowiedział się o katastrofie. Zastanawiacie się pewnie co działo się z elektrownią po ugaszeniu wszystkich pożarów i zabezpieczeniu. Elektrowni jądrowej nie można wyłączyć od tak – paliwo musi się wypalić dlatego ostatni blok został wyłączony dopiero w grudniu 2000 roku. Szacuje się, że procedura pełnego wygaszenia elektrowni potrwa do roku 2050. Według statystyk przez strefę wykluczenia przewinęło się po wypadku między 500 000 a 800 000 tak zwanych likwidatorów. Jak dziś wygląda Czarnobyl? Jest objęty zamkniętą strefą buforową mierzącą 2 500 km kwadratowych. Strefa 100 000 hektarów ziemi wokół została wyłączona z uprawy rolnej, a miasto Prypeć w dalszym ciągu pozostaje niezamieszkane. Konsekwencje ekonomiczne katastrofy również są gigantyczne – szacuje się, że na działania związane z zamknięciem elektrowni i dekontaminację [zabieg polegający na usunięciu substancji szkodliwej] wydano do tej pory ponad 500 miliardów dolarów. Obecnie reaktor jest przykryty tzw. Arką. Została wzniesiona ćwierć kilometra od reaktora i następnie nasunięta w miejsce poprzedniej. Ma wymiary 250 x 150 x 100 metrów i waży mniej więcej 30 tysięcy ton. Jest wyposażona w zdalnie sterowane urządzenie do demontażu pozostałości po reaktorze. Jej trwałość ocenia się mniej więcej na 100 lat. Zdjęcia: http://czarnobyl1986.info/akcja.html http://crisispictures.blogspot.com/…/chernobyl-nuclear-disa… Źródła: https://pl.wikipedia.org/…/Katastrofa_elektrowni_j%C4%85dro… https://pl.wikipedia.org/…/Czarnobylska_Elektrownia_J%C4%85… http://www.newsweek.pl/…/katastrofa-w-czarnobylu,artykuly,3… Uwaga! Naukowy Bełkot (Dawid Myśliwiec) – „Czarnobyl – 30 lat nowego myślenia. Część 2: Walka ze śmiercią” https://www.youtube.com/watch?v=RT3TSZADe3o&t=111s Opracowanie własne Dziś przeniesiemy się do makroświata i poznamy jak dotąd największą znaną człowiekowi gwiazdę. UY Scuti, bo o niej mowa to czerwony nadolbrzym z gwiazdozbioru Tarczy. Jej szacowany promień wynosi 1700 krotnie więcej niż promień dobrze znanego nam słońca czyli 1 200 000 000 kilometrów – to prawie 8 jednostek astronomicznych [średniej odległości ziemi od słońca]. Gwiazda znajduje się w odległości 9 500 lat świetlnych od Ziemi.
Pierwszy raz została zaobserwowana w 1860 roku przez niemieckich astronomów z obserwatoriów w Bonn. Przy dobrych warunkach pogodowych może być widziana z Ziemi przez mały teleskop lub nawet lornetkę. UY Scuti jest tak wielka, że gdyby znajdowała się w miejscu naszego Słońca sięgałaby rozmiarami niemal do Saturna. Gdyby Ziemia zmniejszyć do kuli o średnicy 20 centymetrów, Słońce w tej skali miałoby 2225 centymetrów [22,25m], natomiast UY Scuti 3 800 000cm [38km]. Jeśli nie pomyliłem się w obliczeniach to gwiazda jest tak wielka, że foton potrzebowałby prawie 7 godzin na jej okrążenie. Według aktualnie obowiązujących modeli gwiazda najprawdopodobniej skończy jako supernowa typu IIb. Zaciekawiony? Podaj dalej swoim znajomym! Kolejny artykuł już w sobotę – obiecuję bardziej przyziemne sprawy 😊 Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/UY_Scuti Dzisiaj historia człowieka, którego życie było tak pasjonujące i niesamowite jak teorie, którymi zachwycił świat. Poznajcie „wszechświat Hawkinga”. Steven William Hawking przyszedł na świat 8 stycznia 1942 roku w Oxfordzie. Był synem biologa – doktora Franka Hawkinga i Elisabeth Walker. Jego narodziny zbiegły się w czasie z równo trzechsetną rocznicą śmierci Galileusza. Ten z pewnością nieprzypadkowy „zbieg okoliczności” był dla niego powodem do dumy – darzył Włocha ogromnym szacunkiem. W „Krótkiej historii czasu” pisał: „Galileusz być może bardziej niż ktokolwiek inny na świecie, był odpowiedzialny za narodziny współczesnej nauki”. Steven Hawking być może za największy jej postęp od czasów Einsteina – szczególnie w dziedzinie kosmologii. Jego dzieciństwo raczej nie zapowiadało spektakularnej kariery naukowej. Sztukę czytania sprawnie opanował dopiero w wieku ośmiu lat. Bardziej niż nauka w szkole jego czas wypełniały śmiałe projekty, których się podejmował. Pierwszą klasę ogólniaka skończył z 3 najgorszym wynikiem, za to „po godzinach” ze złomu zbudował komputer rozwiązujący podstawowe równania matematyczne. Studia rozpoczął w 1959 roku. Wbrew woli ojca, który chciał żeby syn wybrał medycynę, zdecydował się na podjęcie nauki w dziedzinie nauk przyrodniczych ze specjalizacją fizyki [matematyka, którą chciał wybrać w tamtych czasach nie była wykładana jako oddzielny kierunek na Oxfordzie]. Na studiach był wyróżniającym się uczniem, choć sam przyznawał, że na naukę nie poświęcał więcej niż godzinę w ciągu doby – z biegiem lat przyznał, że nie był z tego dumny, za to zdecydowanie szczęśliwy. Wolny czas spędzał uczęszczając na lekcję tańca i treningi – był sternikiem prestiżowej drużyny czwórki wioślarskiej Uniwersytetu Oxfordzkiego. Tytuł licencjata uzyskał w 1962 roku. Początkowo zdecydowany był kontynuować naukę na kierunku Astronomii, jednak gdy okazało się, że bardziej interesuje go sama teoria niż akt obserwacji przeniósł się na kolegium Trinity Hall na Uniwersytecie w Cambridge, gdzie zaangażował się w kosmologię i fizykę teoretyczną.
Z biegiem czasu sława Hawkinga rosła, natomiast jego ciało stopniowo się osłabiało. Początki jego kariery naukowej to współpraca z przede wszystkim Rogerem Penrose’em i George’em Ellisem, która zaowocowała dowodem, iż istnienie osobliwości [czarnych dziur] w czasoprzestrzeni jest normalnym i powszechnym zjawiskiem niewymagającym szczególnych warunków – podsumowaniem tych badań jest książka „The Large Scale Structure of Spacetime” [„Wielkoskalowa struktura czasoprzestrzeni”].
Przełom lat 60 i 70 to również czas poświęcony na badania nad czarnymi dziurami – wraz z Carterem, Israelem i Robinsonem wyprowadził dowód matematyczny twierdzenia Wheelera mówiącego o tym, iż każda czarna dziura opisywana jest przez trzy własności – masę, moment pędu i ładunek elektryczny. Wspomniana grupa zasugerowała również [na podstawie analizy emisji promieniowania gamma], iż wkrótce po Wielkim Wybuchu powstały pierwotne miniaturowe czarne dziury oraz zaproponowali cztery prawa mechaniki czarnych dziur [analogiczne do praw termodynamiki]. Rok 1974 to chyba najbardziej znana, śmiała i do dziś niepotwierdzona obserwacyjnie hipoteza naukowca – promieniowanie Hawkinga – fizyk dowiódł, iż czarne dziury powinny wytwarzać i emitować cząsteczki subatomowe aż do wyczerpania energii i wyparowania w wyniku kreacji po obu stronach horyzontu zdarzeń par cząstka – antycząstka, na koszt energii pola grawitacyjnego. W tym samym roku został również jednym z najmłodszych członków tzw. Royal Society [The President, Council and Fellows of the Royal Society of London Improving Natural Knowledge] – angielskiego towarzystwa naukowego pełniącego funkcję brytyjskiej akademii nauk. W tym czasie jego choroba postąpiła na tyle, że nie był już w stanie samodzielnie wstać z łóżka. Również jego mowa stała się na tyle niewyraźna, że byli go w stanie zrozumieć jedynie najbliżsi. W 1979 roku objął katedrę Lucasa [tak jak niegdyś sam Isaac Newton] gdzie zajmował się bardziej złożonymi teoriami – współpraca z Jimem Hartlem i Richardem Feynmanem zaowocowała stworzeniem modelu czasoprzestrzeni pozbawionej krawędzi. Koncepcję łatwo wytłumaczyć przez analogię do bieguna północnego – nie można podróżować na północ od tegoż, stąd nie stanowi krawędzi. Kolejna odważna teoria światło dzienne ujrzała w roku 2004 – to tak zwany paradoks informacyjny czarnej dziury – był sprzeczny z od lat żywionym przekonaniem, że informacja „wpadająca” do czarnej dziury [przekraczająca horyzont zdarzeń] nie może powrócić do wszechświata. Wyzwaniem dla tej teorii był brak pozytywnej korelacji z zasadami mechaniki kwantowej [czarna dziura emituje promieniowanie bez względu na to co się do niej dostanie, dlatego zmienia się stan w dwóch kierunkach – informację zostają do niej przekazane jako stan kwantowy, natomiast wyemitowany zostaje stan mieszany]. Dorobek naukowy Stephena Hawkinga jest tak ogromny, że można by napisać na ten temat oddzielny elaborat – w czasie swojej kariery zajmował się takimi tematami jak inflacja kosmologiczna, macierze gęstości wszechświata, splątanie kwantowe i entropia, natura czasu i przestrzeni, teoria strun, supergrawitacja, fale grawitacyjne, tunele czasoprzestrzenne czy funkcja falowa wszechświata. Fizyk był niewątpliwą ikoną współczesnej fizyki. Poza odważnymi teoriami naukowymi słynął ze swojego poczucia humoru. Często zakładał się ze innymi naukowcami o słuszność danej teorii czy wyniki eksperymentów. Jednym z najbardziej znanych zakładów jest ten z 1974 roku zawarty z Kip’em Thorne’em – dotyczył przekonania o źródle promieniowania rentgenowskiego z obiektu Cygnus X-1. Thorne uważał, że źródłem jest znajdująca się w centrum galaktyki czarna dziura. Hawking również głęboko wierzył, że to prawda natomiast wbrew swoim przekonaniom stwierdził, że tak nie jest, aby na pocieszenie tego, że się myli miał nagrodę z wygranego zakładu, którą była roczna prenumerata magazynu erotycznego Penthouse. Wymyślił również nieszablonowy eksperyment mający dowieść, że podróże w czasie są niemożliwe – 28 czerwca 2009 roku w jednej z sal Uniwersytetu w Cambridge zorganizował imprezę dla podróżników w czasie – zostały nadmuchane balony i przygotowany szampan. Zgodnie z założeniami swojej hipotezy na przyjęciu nie pojawił się żaden z gości – najprawdopodobniej było to spowodowane faktem, iż zaproszenia na imprezę zostały wysłane dzień później. Za sprawą swojej działalności publicznej stał się również ikoną popkultury. Często przemawiał i pojawiał się jako gość w wielu programach telewizyjnych. Występował gościnnie w serialach [mi. Star Trek czy Teoria Wielkiego Podrywu], użyczył swojego wizerunku w animowanej produkcji The Simpsons [którą zresztą uważał za swój ulubiony program TV] czy również głosu w grze wideo Fururama. Miał ogromny wkład w popularyzację nauki. Był autorem i współautorem wielu publikacji popularnonaukowych. Jego największy bestseller to wydana w 1988 książka „A Brief History of Time: From the Big Bang to Black Holes” [„Krótka historia czasu. Od wielkiego wybuchu do czarnych dziur”], której sprzedano na świecie ponad 10 milionów egzemplarzy, a na liście bestsellerów British Sunday Times utrzymywała się przez rekordowe 237 tygodni. Steven Hawking zmarł 14 marca 2018 roku w Cambridge. Data jego śmierci jest z pewnością również nieprzypadkowa – to międzynarodowy dzień liczby Pi oraz 139 rocznica urodzin Alberta Einsteina. Niejako połączył dwójkę z największych gigantów nauki tego świata – Galileusza z Einsteinem. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kościele St. Mary the Great w Cambridge, natomiast urna z jego prochami w czerwcu tego roku zostanie złożona w Opactwie Westminsterskim w Londynie. Spocznie obok grobów Isaaca Newtona i Karola Darwina. Przykład Stevena Hawkinga pokazuje jak człowiek z fizycznymi ograniczeniami, poświęcony nauce i owładnięty jednym pragnieniem – stworzenia teorii wszystkiego jest się w stanie zmotywować do osiągnięcia celu. Jego historia i życie jest dla mnie przykładem, że niemożliwe nie istnieje. „Irytowanie się na moja niesprawność byłoby stratą czasu. Ludzie nie mają czasu dla kogoś, kto się zawsze złości lub narzeka. Trzeba iść ze swym życiem do przodu, i myślę, że udawało mi się to nieźle”. Po chwili rozluźnienia wracamy powoli do regularnego prowadzenia strony. Pomysły na kolejne wpisy już są – chyba, że sam jesteś ciekaw jakiegoś tematu – propozycję przyjmuję w komentarzach i wiadomościach 😊. Jeśli Ci się spodobało koniecznie podziel się dalej – zostaw ślad i udostępnij. Kolejne ciekawe historie, fakty i teorie naukowe już wkrótce! Zdjęcie: https://www.antyradio.pl/…/Stephen-Hawking-nie-zyje-Wybitny… Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stephen_Hawking Praca doktorska Stephena Hawkinga: https://www.repository.cam.ac.uk/handle/1810/251038 http://antyweb.pl/stephen-hawking-biografia/ Stephen Hawking – „Jeszcze krótsza historia czasu” Opracowanie własne Dziś w ramach programu Discovery wystartował bezzałogowy lądownik InSight. Jego celem są badania geofizyczne przeprowadzone na powierzchni Marsa. Wyniesiony został przez rakietę Atlas V ze Space Launch Complex 3E na Zachodnim Wybrzeżu. Z jego pomocą chcemy poznać dokładnie budowę wewnętrzną planety i jej aktywność geologiczną. Lądownik ma osiąść na równinie wulkanicznej Elysium Planitia dokładnie w dzień moich urodzin – 26 listopada. Poza lądowaniem w dniu mojego święta misja ma jeszcze jeden polski akcent. Jednym z urządzeń na pokładzie jest wykonany przez inżynierów z Polskiej Akademii Nauk oraz firmy Astronika próbnik do pomiaru ciepła z wnętrza planety [Heat Flow and Physical Properties Package (HP3)]. Po lądowaniu ma on się wbić w grunt na głębokość 5 metrów. Miło mi stwierdzić, że wracamy na stałe – kolejny materiał [obiecuję, że obszerniejszy] już w kolejną sobotę. Koniecznie zostań na dłużej, aby nie przegapić.
Zdjęcia: NASA's InSight spacecraft is attached to the Atlas V rocket: https://arstechnica.com/…/nasa-makes-flying-to-mars-look-e…/ A rendering of the InSight lander on Mars Image: NASA https://www.theverge.com/…/nasa-insight-mission-mars-lander… Elon Musk z powodzeniem wystrzelił największą od czasów Saturna V rakietę kosmiczną. Falcon Heavy zapisze się również w historii ze względu na marketingowy charakter misji - na orbitę Marsa leci jego Tesla.
Dziś z okazji małego jubileuszu z okazji zebrania w jednym miejscu 300! osób zafascynowanych zagadkami wszechświata krótko przeanalizujemy sobie liczbę 300. Będzie trochę inaczej niż zazwyczaj, ale okazja jest dla mnie wyjątkowa. Zapraszam do lektury!
300 to liczba naturalna następująca po 299 i poprzedzająca 301 [tak wiem - żadna rewelacja], ale zobaczcie ile ma fascynujących właściwości matematycznych: - faktoryzacja - to inaczej rozkład na czynniki 300 możemy zapisać jako iloczyn 2*2*3*5*5 - przyznać się w komentarzach, kto wiedział co to jest faktoryzacja? - 300 ma 18 dzielników, których suma wynosi 868 - trzechsetną liczbą pierwszą jest 1987 [swoją drogą to niesamowity rok w historii. Odbył się wtedy pierwszy w Polsce koncert grupy Metallica i Modern Talking; do mojego rodzinnego miasta pielgrzymował papież Jan Paweł II, Hajzer i Kukuczka dokonali pierwszego zimowego wejścia na Annapurnę, odbył się inauguracyjny lot Sojuza TM-2, CBS wyemitowała pierwszy odcinek "Mody na sukces", "Słoneczniki" Van Gogha sprzedano na aukcji za 39,85 mln dolarów, Józef Młynarczyk zdobył z FC Porto Puchar Europy i urodzili się herosi świata piłkarskiego - Leo Messi i Luis Suarez] - 300 w systemie dwójkowym to 100101100; ósemkowym 454; dwunastkowym 210, a szesnastkowym 12C - Trzysta należy do tzw. liczb Harshada - to takie liczby, które dzielą się przez sumę swoich czynników - 300 jest też sumą dziesięciu kolejnych liczb pierwszych [13+17+19+23+29+31+37+41+43+47] A poza matematyką? - 300*10^3 to w przybliżeniu prędkość elektronów - Trzechsetnym dniem roku jest 27 października - tego dnia w 1961 roku odbył się pierwszy start rakiety Saturn I - 300 to także liczba Spartiatów poległych w 480 r. p. n. e. w bitwie pod Termopilami A wy znacie jeszcze jakieś ciekawe fakty dotyczące 300? Dla wytrwałych do końca jeszcze odkryjemy kolejną zagadkę zagadek wszechświata. Sam nie zdawałem sobie sprawy ale moje naukowe 'wypociny' dotarły już do ponad! 20 tysięcy osób - to prawie tyle ile mieszkańców liczy Aleksandrów Łódzki. Jeszcze raz wielkie dzięki. Jeśli czekacie na więcej koniecznie podzielcie się stroną ze swoimi znajomymi i na swoich profilach! Do zobaczenia wkrótce! Jak prawdopodobna jest główna wygrana w lotto? To oczywiście czysta matematyka. Żeby zgarnąć całą pulę musimy poprawnie wytypować 6 z 49 liczb [losowanie bez zwracania; kolejność nie ma znaczenia] – ilość takich kombinacji wynosi niespełna czternaście milionów [13 983 816]. Wydaje się całkiem sporo [prawdopodobieństwo wynosi 0,0000072%]. Dzisiaj historia trójki polskich kryptologów, którzy złamali kod wirnikowej maszyny szyfrującej, o zawrotnej liczbie kombinacji: 5 172 165 503 971 832 752 302 775 832 450 732 675 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 – w podstawowej wersji. Szyfrowanie wiadomości nie jest wynalazkiem naszych czasów. Tajemnica informacji od zawsze dawała przewagę. Podstawowym problemem był jednak czas, który trzeba było poświęcić na: najpierw zaszyfrowanie wiadomości, a następnie proces odwrotny. Opatentowana w 1919 roku przez Artura Scherbiusa elektromechaniczna maszyna szyfrująca była urządzeniem które wyprzedzało swoje czasy i jego historia poważnie wpłynęła na bieg wojny i wydarzenia poprzedzające. Pierwsza [cywilna] wersja Enigmy nie przypominała urządzenia, które znamy z filmów wojennych – ta wprowadzona na rynek w 1923 roku [model A] była znacznie większa [65 x 45 x 35 cm] i cięższa [50 kg], co nie przysparzało jej popularności. Prawdziwy przełom nastąpił w roku 1926, kiedy na rynku pojawiła się Enigma C. Od poprzedniczek odróżniał ją wprowadzony przed Williego Korna walec odwracający [reflektor], którego zadaniem było połączenie styków elektrycznych ostatniego wirnika kodującego w pary i zwrócenie sygnału inną drogą przez zestaw wirników [w praktyce był to pierwszy model wirnikowej maszyny szyfrującej, który potrafił deszyfrować wiadomości]. Potencjał urządzenia od razu przyciągnął uwagę Niemieckiej marynarki, która w tajemnicy zgłosiła się do producenta i poprosiła o dokonanie usprawnień i modyfikacji na własne potrzeby. Z czasem większość niemieckich służb wojskowych zaczęła korzystać z różnych odmian maszyny szyfrującej [więcej informacji o ich rodzajach znajdziecie w źródłach]. Co ciekawe marynarka kontaktując się ze Scherbiusem kategorycznie zabroniła wycofywania Enigmy z rynku, pomimo tego, że byli zdecydowani zacząć szyfrować swoje tajne depesze z jej pomocą. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta – wywiad oczywiście bacznie obserwował rynek maszyn szyfrujących i w momencie wycofania z rynku cywilnej Enigmy od razu byłoby wiadomo za pośrednictwem czego szyfrują Niemcy – sprzedaż urządzenia została wygaszona stopniowo.
Mając już podstawowe informacje o szyfrowaniu i samej maszynie przejdźmy do historii wkładu naszych rodzimych kryptologów. Polski wywiad niejako przegapił wprowadzenie w 1926 roku maszyny szyfrującej do marynarki wojennej naszych zachodnich sąsiadów, ponieważ nie analizowaliśmy ich łączności radiowej. „Zorientowaliśmy się” dopiero 15 lipca 1928 roku, kiedy wojska lądowe zaczęły szyfrować depesze za pomocą Enigmy i tutaj zaczyna się nasza historia. Metodami statystycznymi udało nam się ustalić, że Niemcy używają szyfru maszynowego. Zdecydowano się o włączeniu do procesu dekryptażu zawodowych matematyków i tak rozpoczęto kursy kryptologiczne dla studentów matematyki w Poznaniu, gdzie poznali się główni bohaterowie historii – Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki. Polacy podejrzewali, że wojskowa wersja maszyny szyfrującej może wywodzić się od cywilnej Enigmy, dlatego za pośrednictwem podstawionej firmy kupili jej handlową wersję, jednak jak już wiemy jej wojskowy odpowiednik posiadał istotne modyfikację – tak naprawdę nie do namierzenia, więc mieliśmy jedynie przestarzałą wersję cywilnej maszyny szyfrującej i podejrzenia, że to od niej wywodzi się urządzenie z którego korzystają Niemcy. Przełom nastąpił w styczniu roku 1929 i jak często się to zdarza w historii był dziełem niesamowitego przypadku. Polscy celnicy na warszawskim Okęciu alarmowo zawiadomili Biuro Szyfrów, że pojawiła się u nich jakaś dziwna paczka, a co dziwniejsze przyszedł po nią jakiś mężczyzna podający się za pracownika konsulatu. Twierdził, że to omyłkowo wysłana aparatura radiowa i żądał jej natychmiastowego odesłania do Niemiec. Pech chciał, że było sobotnie popołudnie, więc pracownicy celni odesłali mężczyznę, mówiąc mu że kończą pracę i kazali mu wrócić po nią w poniedziałek. Następnie delikatnie otworzyli paczkę i przed ich oczami ukazała się Enigma – od tej pory mieliśmy już pewność z jakiego urządzenia korzystają Niemcy i na jakiej zasadzie odbywa się samo szyfrowanie. Oczywiście przesyłka została zwrócona w poniedziałek, natomiast urządzenie zostało bardzo dokładnie pomierzone, a jego schemat i okablowanie przerysowany. Wróćmy jednak do Poznania i kursu kryptologii. Dlaczego kurs odbywał się właśnie tam? Odpowiedź jest bardzo prosta. Choć zdolnych matematyków nie brakowało na terenie całego kraju to Ci z wielkopolski doskonale znali język niemiecki, ponieważ urodzili się jeszcze na terytorium zaborcy. Po kursie Różalski, Rejewski i Zygalski podjęli pracę w BS [Biurze Szyfrów]. Postawiono przed nimi tylko jedno, ale nadzwyczaj trudne zadanie - złamanie kodu Enigmy. Jak się później okazało posiadaliśmy wówczas jeszcze jedną ważną informację – wiedzieliśmy, że Niemcy używają indywidualnego sześcioznakowego kodu [klucza dziennego] do kodowania depeszy. Istotne wydarzenie, które pomogło nam dojść do metody łamania szyfrów miało miejsce latem 1931 roku. Francuski szpieg Hans Thilo-Schmidt zaczął za pieniądze przekazywać Francuzom instrukcje użytkowania oraz klucze do szyfrów Enigmy na dwa miesiące w przód. Z racji tego, że ich kryptolodzy uznali je za mało wartościowe 7 grudnia 1931 roku dokumenty zostały przekazane Polakom. Początkowa metodologia łamania klucza dziennego nie miała za dużo wspólnego z nauką. Jak słusznie założył Rejewski, pomimo tego, że liczba kombinacji samego dziennego kodu wynosiła ponad siedemnaście tysięcy [17 576], to Niemcy w końcu przestaną być kreatywni i przekonani o tym, że maszyny i tak nie da się złamać zaczną używać kodów typu AAA AAA, ABC ABC czy XYZ XYZ. [kody były 3 znakowe, ale dla wykluczenia możliwości pomyłki były powtarzane dwukrotnie]. Metoda była słuszna, natomiast nie pozwalała na odczytywanie treści depesz oraz opierała się na błędach szyfrantów – słusznie poszukiwaliśmy bardziej matematycznego rozwiązania problemu. Takim była metoda rusztu – nie zagłębiając się bardzo w szczegóły polegała ona na ustalaniu położenia wirników w maszynie i bazowała na założeniu, że łącznica kablowa zmienia tylko 6 par liter natomiast pozostałe 14 pozostaje niezmiennych. Pierwszą wiadomość udało nam się rozszyfrować pod koniec 1932 roku [14 grudnia]. Wówczas jeszcze było to deszyfrowanie manualne, trwało bardzo długo i na froncie byłoby nieprzydatne, natomiast był to duży krok do kolejnego przełomu – metody anx. Kiedy rozszyfrowaliśmy pierwsze niemieckie depesze zorientowaliśmy się, że większość z nich zaczyna się od „anx” [„an” to niemieckie „do”, natomiast x było znakiem przestankowym]. Z depesz danego dnia należało wybrać taką, która mogła zaczynać się od a – żeby lepiej zobrazować metodę posłużmy się przykładem: Powiedzmy że pierwsze trzy litery zaszyfrowanej wiadomości to „vtc”. Skoro podejrzewaliśmy, że depesze zaczyna „anx” należało wciskać przycisk „v” tak długo, aż podświetli się „a”. Skoro w danym stanie maszyny „v” kodowało „a”, to z symetrii jej budowy „a” musiało kodować „v”. Teraz trzeba było wcisnąć klawisze z literami „t” i „c” i sprawdzić czy szyfrują one „n” i „x” – jeśli tak, to wystarczyło już tylko ustawić wirniki, aby odzwierciedlały klucz dzienny. Metoda była niezawodna, ale w najgorszym przypadku trzeba było „przetestować” 17 576 kombinacji. Kolejnym przełomem był cyklometr Rejewskiego –polska odpowiedź na usprawnienia Enigmy. Składał się z dwóch zestawów rotorów i służył do ustalania długości i liczby cykli permutacji. Wiemy już, że było ich 17 576, natomiast trzeba było jeszcze przeanalizować sześć możliwych sekwencji ustawienia wirników, co dawało łącznie 105 456 wyników. Przygotowanie pierwszego katalogu deszyfracyjnego trwało prawie rok [1934], natomiast od 1935 złamanie kodu dziennego zajmowało nam między 12 a 20 minut. Niemcy cały czas wprowadzali do Enigmy kolejne zabezpieczenia. Przede wszystkim zwiększyli częstotliwość wymiany wirników – od 1 lutego 1936 roku zmieniali je co miesiąc, a już siedem miesięcy później robili to codziennie. Punktem zaczepienia w nowych metodach kodowania było poszukiwanie jednoznakowych cykli szyfru – tak zwanych samiczek. Poszukiwanym szyfrogramem mógł być na przykład ciąg AGW TGZ, ze względu na powtórzenie środkowego znaku. Polacy zdawali sobie jednak sprawę, że stworzenie kolejnego katalogu przy tak częstych zmianach nie ma sensu. Rejewski wpadł na genialny pomysł połączenia kilku maszyn szyfrujących, aby analizować powtórzenia – tak powstała bomba Rejewskiego – sprawdzała kilkanaście tysięcy możliwości w mniej niż dwie godziny [to na podstawie tego urządzenia Alan Turing stworzył swoją wersję maszyny deszyfrującej]. 15 grudnia 1938 roku Niemcy znów wprowadzili innowację. Od tego dnia do Enigmy wybierano 3 z 5 możliwych wirników. Można było je ustawić na 60 sposobów. Niestety Biura Szyfrów nie było stać na stworzenie 60 nowych bomb kryptologicznych. Odpowiedzią Polaków na tę innowację były płachty Zygalskiego – arkusze perforowanego papieru służące jako nośnik danych [odzwierciedlały 1 z 26 możliwych położeń wirnika]. Każda płachta zawierała czterokrotnie powieloną matrycę 26 x 26 reprezentującą 676 możliwych pozycji startowych. Nakładając je na siebie kolejno i odpowiednio przesuwając możliwe było ustalenie klucza [każda płachta miała rozłożone wycięte otwory – po ich odpowiednim ułożeniu kolejno na sobie pozostawało tylko poprawne rozwiązanie]. Co prawda teoretycznie z każdym arkuszem należało przeprowadzić maksymalnie 156 prób, aby otrzymać prawidłowe rozwiązanie, natomiast w praktyce okazało się, że w większości przypadków wystarczy ich niespełna połowa. 24 lipca 1939 roku z powodu braku funduszy postanowiono przekazać nasze rozwiązania na zachód. Zorganizowano konferencję kryptologiczną pod Warszawą dla Polaków, Anglików i Francuzów. Nasi sprzymierzeńcy byli zadziwieni jak zaawansowane prace prowadzimy i jakie sukcesy udało nam się osiągnąć na polu deszyfracji. Niestety z powodu kampanii wrześniowej polskie Biuro Szyfrów działo tylko do początku września 1939 roku. Losy naszych kryptologów, którzy swoimi dokonaniami na pewno przyczynili się do skrócenia drugiej wojny światowej nie były łatwe. Po jej wybuchu musieli opuścić kraj – początkowo trafili do Francji, gdzie również zajmowali się kryptologią, lecz już w mniej sprzyjających warunkach [Francuzi mieli zaledwie dwie Enigmy]. W 1942 roku na morzu Śródziemnym zginął Jerzy Różycki – statek pasażerski Lamoriciere, którego był pasażerem zatonął w tajemniczych okolicznościach. Pozostała dwójka – Rejewski i Zygalski trafiła do Anglii. Tam nie spotkali się z gościną. Zostali wykluczeni z prac Biura Szyfrów, ponieważ Brytyjczycy posiadali już własną maszynę Turinga do deszyfracji [na podstawie naszych badań] i Polscy matematycy nie byli im potrzebni, dlatego zostali odesłani do batalionu łączności, a ich dokonania i wkład zapomniane.
Historycy podkreślają, że gdyby nie złamanie kodu Enigmy wojna trwałaby 3 lata dłużej, o ile nie skończyła by się zupełnie w inny sposób. Niestety Polski wkład został zapomniany na bardzo długie lata. Dopiero przy okazji wejścia polski do struktur NATO w roku 1999 Brytyjczycy przyznali światu, że to trójka polskich matematyków – Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki złamała kod Enigmy jako pierwsi. W 2007 roku Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, w 75 rocznicę złamania kodu Enigmy ustalił w Polsce dzień kryptologii – obchodzimy go 25 stycznia. Jeśli historia Cię zaciekawiła zostaw lajka i udostępnij artykuł – będzie mi bardzo miło. Zachęcam również do dyskusji w komentarzach. Natomiast jeżeli wciągnąłeś się jeszcze bardziej polecam obejrzenie tego niemieckiego cudu techniki lat dwudziestych XX wieku na żywo. W Polsce ocalałe egzemplarze można obejrzeć w Muzeum Techniki i Przemysłu NOT [typ I dla wojsk lądowych i powietrznych], Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie [wersja handlowa trójwirnikowa], Izbie Muzealnej Centralnego Ośrodka Szkolenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Emowie i dla tych, którzy mają dalej do Warszawy w Muzeum Wojska w Białymstoku oraz Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Polecam również obejrzeć film na kanale youtube: Numberphile, autorstwa Brandy’ego Harana, na którym może w bardziej przystępny sposób zobaczycie jak dokładnie odbywało się szyfrowanie. https://www.youtube.com/watch?v=G2_Q9FoD-oQ Zajrzyjcie też koniecznie na tę stronę - http://enigmaco.de/enigma/enigma_pl.html - możecie się tutaj poczuć jak prawdziwy szyfrant, a przede wszystkim zobaczyć poziom skomplikowania procesu szyfrowania. Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Enigma https://pl.wikipedia.org/wiki/Marian_Rejewski https://pl.wikipedia.org/…/Jerzy_R%C3%B3%C5%BCycki_(matemat… https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Zygalski https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81amanie_szyfru_Enigmy https://www.youtube.com/watch?v=uhSSVsXBPk4 Historia Bez Cenzury – „Enigma” 2016 Opracowanie własne .Ostatnio poznaliśmy historię człowieka który pozwolił Amerykanom zdobyć księżyc. Dziś historia właściwie nie mniejszego geniusza rakietowego, który dowodził radzieckim programem kosmicznym i przez wiele lat o krok wyprzedzał Niemca. Chcecie poznać historię programu kosmicznego po drugiej stronie „żelaznej kurtyny”? Zapraszam do lektury! [dla pełnego obrazu historii polecam najpierw zapoznać się z poprzednim tekstem]. Siergiej Pawłowicz Korolev, bo tak nazywał się najbardziej ukrywany człowiek związany z programem kosmicznym w ZSRR to odpowiednik dzisiejszego Elona Muska – prawdziwy wizjoner, który tak jak jego rywal zza oceanu od najmłodszych lat marzył o podboju kosmosu. Urodził się 12 stycznia 1907 roku w Żytomierzu [obecnie Ukraina]. Był synem Marii Moskalenko i Pawła Koroleva, jednak większy od ojca wpływ na życie młodego Siergieja miał Gieorgij Bałanin – drugi mąż matki [od pierwszego męża odeszła niedługo po narodzinach syna – w 1910 roku]. W wieku 10 lat przeniósł się do Odessy, gdzie uczył się na cieślę i dekarza w Strojprofszkole. Już w wieku 16 lat był lektorem ds. likwidacji analfabetyzmu lotniczego. Zdolności techniczne ujawnił szerzej w 1924 roku, gdy jego projekt szybowca K-5 został zatwierdzony do realizacji przez komisję Towarzystwa Lotnictwa i Nawigacji Powietrznej Ukrainy i Krymu [OAWUK]. Po szkole zawodowej podjął naukę w Kijowskim Uniwersytecie Politechnicznym, gdzie został utworzony wydział lotnictwa. Po dwóch latach zdecydował się kontynuować naukę w Moskiewskiej Wyższej Szkole Technicznej, gdzie w grudniu 1929 roku obronił własny projekt lekkiego samolotu i otrzymał dyplom inżyniera mechaniki lotniczej. Pierwsze dwa lata po studiach pracował w biurze konstrukcyjnym Andrieja Tupolewa, następnie [1931] utworzył GIRD [Grupa Badań Ruchu Odrzutowego], która została przekształcona w instytut naukowo-badawczy. Kolejne lata poświęcił na konstrukcję rakiet na paliwo stałe i płynne. Przełomowym momentem jego życia był rok 1938 – padł wówczas ofiarą Wielkiej Czystki [doniósł na niego Siergiej Głuszka] i został skazany na 6 lat UŁAG-u [syberyjskiego łagru]. Większość wyroku spędził jednak w szaraszce – specjalnym więzieniu dla specjalistów, gdzie mogli kontynuować swoje badania. „Główny konstruktor” jak później był nazywany wrócił do łask pod koniec wojny. Po nieudanej obławie na Wernhera von Brauna i jego technologie Rosjanie potrzebowali własnego specjalisty, który był w stanie stworzyć dla nich rakiety międzykontynentalne [w ostatnich dniach wojny udało im się zdobyć materiały dot. nazistowskiego programu rakietowego]. Kolejne dwanaście lat spędził nad ulepszaniem technologii rakiet międzykontynentalnych, lecz cały czas miał w głowie wizję wysłania człowieka w kosmos. Współpracował wówczas z mi. Helmutem Grottrupem [niemieckim naukowcem rakietowym]. Przełomowy moment nadszedł w 1956 roku – został mianowany szefem radzieckiego programu kosmicznego. Jego tożsamość była ściśle strzeżona [krążą plotki, że nawet jego matka nie znała prawdy]. Pracował w biurze konstrukcyjnym RKK Energia [oryg. Rakietno-kosmiczeskaja korporacyja Eniergija], które dało narodowi radzieckiemu pierwszy wprowadzony do czynnej służby operacyjnej pocisk balistyczny o zasięgu międzykontynentalnym R-7. Jego pochodna Sputnik 8K71PS wyniosła na orbitę pierwszego sztucznego satelitę Ziemi [1957]. Rakieta Sputnik to dwustopniowy kolos o wysokości 30 metrów, średnicy 299 cm i masie całkowitej 267 ton. Siła ciągu wytwarzana przy starcie to 3886 kN. Szacowany koszt samego wystrzelenia rakiety to 33 miliony dolarów [po kursie z roku 1985, co odpowiadało 22 miliardom złotych]. Siergiej zapisał się na kartach historii w momencie umieszczenia na orbicie Sputnika 1, natomiast nie był to koniec jego olbrzymich sukcesów. Jako pierwszy wysłał na orbitę zwierzę – pasażerem Sputnika 2 [1957], była Łajka [niestety powrót na Ziemię nie był przewidziany w planie misji]. 14 września 1959 roku Łuna 2 zderzyła się z powierzchnią księżyca. Niespełna 3 tygodnie później jej następczyni Łuna 3 zrobiła pierwsze zdjęcie ciemnej strony księżyca, a w 1960 roku z kolejnej misji udało się bezpiecznie sprowadzić z kosmosu dwa psy – Biełkę i Striełkę.
12 kwietnia 1961 roku Jurij Gagarin na pokładzie statku Wostok 1, w czasie 108 minut dokonał pełnego okrążenia Ziemi, na którą bezpiecznie powrócił- to bezprecedensowe wydarzenie w historii świata jest do dziś obchodzone jako Dzień Kosmonautyki, a także Noc Jurija. Pomijając pomniejsze sukcesy jak lot pierwszej kobiety [Walentina Tierieszkowa], czy pierwszy lot wieloosobowej załogi, kolejny krok milowy a także cios von Braunowi zadał 18 marca 1965 roku. Wówczas pasażer statku Woschod 2 – Aleksiej Leonow odbył pierwszy spacer kosmiczny. Jego zdrowie nadszarpnięte pobytem w UŁAG-u, doprowadziło go do śmierci w 1966 roku na skutek nieudolnie przeprowadzonej rutynowej operacji. Wówczas świat poznał jego historię z nekrologu w „Prawdzie” [ros. gazeta codzienna] – dowiedział się o jego kluczowych zasługach dla radzieckiego programu kosmicznego. Został pochowany z największymi honorami przy murze Kremlowskim. Był ogromnym wizjonerem i porównanie do Elona Muska na początku nie było przypadkowe. Pracował nad konstrukcją rakiety N-1 mającą zawieźć ludzi na księżyc, a później na Wenus i Marsa. Niestety nie doczekał sukcesu Amerykanów i ich lądowania na księżycu. Zapoczątkował wyścig kosmiczny i długo był jego liderem – kto wie jak potoczyłaby się jego historia gdyby urodził się w innym kraju niż Związek Radziecki? Po więcej ciekawych historii, życiorysów postaci nauki i zjawisk fizycznych kliknij lubię to i zostań na dłużej. Na zdjęciu Siergiej Pawłowicz Korolev oraz jego rakieta R-7. [Fot. Horyzonty technik / Public Domain] Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Siergiej_Korolow http://www.kosmonautyka.pl/siergiej-korolow BBC Knowledge – „Wyścig w kosmos” https://www.youtube.com/watch?v=xr869hpyjAc&t=1245s http://ciekawostkihistoryczne.pl/…/radziecki-elon-musk-zap…/ http://kosmonauta.net/…/siergiej-korolow-naczelny-konstruk…/ |
nawigacja
Grudzień 2018
Kategorie
Wszystkie
|