#26 “zagadka jednej z najtrudniejszych i najbardziej spektakularnych karier naukowych w historii”13/10/2018 Długo zastanawiałem się nad odpowiedzią na pytanie czy w historii nauki była osoba, która nie tylko przez całe życie dążyła do określonego celu pomimo wszelkich przeciwności losu, ale i osiągnęła tak spektakularny sukces, który dzisiaj możemy zmierzyć jej sławą i legendą. Początkowo zacząłem szukać na świecie, ale jak to zwykle bywa ze spektakularnymi odkryciami wystarczył moment - nagłe olśnienie, że chyba nikt inny nie może wpisać się lepiej w ten opis niż nasza rodzima Maria Skłodowska-Curie, bo to ona będzie bohaterem tej opowieści. Przyszła na świat 7 listopada 1867 roku w Warszawie [ówcześnie znajdującej się w Królestwie Polskim, które było częścią Imperium Rosyjskiego]. Z pewnością były to czasy, kiedy świat nie był gotowy na jej spektakularną karierę. Była piątym, a zarazem ostatnim dzieckiem nauczycielskiej rodziny wywodzącej się z drobnej szlachty [ojciec Władysław pochodził z rodziny posiadającej prawo do posługiwania się herbem Dołęga, natomiast matka Bronisława delegowała się herbem Topór]. Z pełnym przekonaniem rodzice mieli ogromny wpływ na późniejszą karierę młodej Marii. W domu Skłodowskich panował kult nauki - z pewnością związany z zawodami wykonywanymi przez rodziców - ojciec był nauczycielem fizyki i matematyki oraz dyrektorem dwóch warszawskich gimnazjów dla mężczyzn, natomiast matka była przełożoną warszawskiej pensji dla dziewcząt z dobrych domów. Maria od początku wiedziała czego chcę, chociaż życie pierwszy raz wystawiło ją na próbę już w wieku 9 lat, kiedy na tyfus zmarła jej najstarsza siostra Zofia. Przyszedł rok 1877, kiedy rozpoczęła naukę na pensji dla dziewcząt, wcześniej prowadzonej przez jej matkę. Od początku była świetną uczennicą, natomiast już rok później przyszedł kolejny cios - gruźlica pokonała jej matkę Bronisławę. Po tych wydarzeniach przyszła noblistka popadła w głęboką depresję. Najprawdopodobniej było to również wydarzenie przez które straciła wiarę w Boga, choć wychowywana była w głębokiej wierze katolickiej [Iwona Kielzner w jej biografii pointuje ten okres zdaniem: “odtąd w jej życiu miejsce wiary i Boga zastąpiła nauka”]. Kolejnym etapem edukacji na drodze przyszłej noblistki było III Żeńskie Gimnazjum Rządowe, które ukończyła w 1883 wyróżniona złotym medalem. 1884 rok młoda Maria spędziła na wsi u rodziny ojca, gdzie regenerowała siły fizyczne i psychiczne po bolesnych przeżyciach z lat poprzednich. Wróciła do Warszawy w 1885 roku. Utrzymywała się z udzielania korepetycji - pomagała przede wszyskim z matematyki i fizyki, ale i również z języków obcych, których już wówczas [przypomnijmy, że miała 18 lat] znała aż cztery - rosyjski, angielski, niemiecki oraz francuski]. Olbrzymi wpływ na jej późniejsze losy miała na pewno nauczycielka - Bronisława Piasecka, którą Maria poznała po powrocie do Warszawy. To ona była powodem wstąpienia na Uniwersytet Latający nie tylko Marii, ale i jej dwóch sióstr - Bronisławy i Heleny. Czym był ów Uniwersytet? To organizowane od 1882 roku konspiracyjne kursy samokształceniowe dla kobiet [przypomnijmy, że w Polsce był to okres przedemancypacyjny i kobiety były wykluczone z życia publicznego - nie mogły kształcić się na Państwowych Uniwersytetach]. W tym okresie zawarła znaną wszystkim umowę ze starszą siostrą Bronią, w myśl której to starsza z nich jako pierwsza wyjedzie na studia do Paryża, a młodsza będzie pracować na jej utrzymanie by potem odwrócić kartę tak by Maria mogła kształcić się nie martwiąc o utrzymanie, które miała zapewnić jej starsza siostra. Zgodnie z umową Bronisława wyjechała do Francji, natomiast Maria podjeła pracę w charakterze guwernantki najpierw w Krakowie, a następnie w podwarszawskich Szczukach na ziemiańskim majątku rodziny Żorawskich, gdzie uczyła ich dwie córki oraz za zgodą rodziny w wolnym czasie wszystkie wiejskie dzieci czytania, pisania i liczenia [zgoda ojca rodziny była konieczna, dlatego że była to wówczas zabronia i bardzo surowo karana przez władzę działalność]. W Szczukach Maria przeżyła kolejny trudny moment. Poznała Kazimierza - syna Żorawskich, młodego studenta matematyki. Młodzi szybko zakochali się w sobie i zaręczyli, jednak rodzice Kazimierza nie zgodzili się na ślub, a on sam nie potrafił im się sprzeciwić. Upokorzona i zraniona gubernantka musiała zacisnąć zęby, żeby wypełnić umowę z siostrą i pracowała w Szczukach przez kolejne 15 miesięcy. Nadszedł rok 1889 - odtrącona Maria powróciła do Warszawy, gdzie zaczęła uzupełniać swoją wiedzę podejmując pracę w laboratoriach Muzeum Przemysłu i Rolnictwa. Jej mentorami zostali cioteczny brat Józef Boguski, który był wcześniej asystentem Dymitra Mendelejewa oraz Napolen Milicer, który współpracował z Robertem Bunsenem. To właśnie oni przekazali Marii podstawy analizy chemicznej. Z początkiem roku 1890, zgodnie z wcześniejszą umową Bronisława zaprosiła Marię do swojego Paryskiego mieszkania zapewniając jej utrzymanie. Młodsza siostra nie była do końca przekonana - minął jeszcze rok w trakcie którego się dokształcała i utrzymywała z korepetycji zanim zdecydowała się wyjechać. Studia na Sorbonie rozpoczęła w listopadzie 1891 roku. Jako przedmiot swoich studiów wybrała matematykę i fizykę. Jej wykładowcami byli tacy tuzowie światowej nauki jak Gabriel Lippmann czy Henri Poincare. Maria w czasie wolnym realizowała się również jako aktorka w amatorskim teatrze - tam poznała swojego późniejszego przyjaciela, znanego na całym świecie polskiego pianistę - Ignacego Jana Paderewskiego. 28 lipca 1893 uzyskała dyplom z fizyki z pierwszą notą na uczelnii, natomiast rok później otrzymała licencjat z matematyki, kończąc studia z drugą notą. Po ukończonej edukacji Skłodowska z pomocą Gabriela Lippmanna otrzymała stypendium naukowe i zajęła się pracą nad magnetycznymi właściwościami różnych rodzajów stali. Również wówczas poznała skromnego, o 8 lat starszego naukowca - Pierra Curie [już wówczas był on znany w świecie nauki - wspólnie z bratem był odkrywcą piezoelektryczności, autorem prawa “Curie” i zasady symetrii, konstruktorem piezokwarcu oraz “wagi Curie]. Nie dziwić powinien fakt, że szybko znaleźli wspólny język co zaowocowało ślubem. 26 lipca 1895 roku Maria i Pierre zawarli cywilny związek małżeński i odjechali rowerami w podróż poślubną. Przemierzyli nimi okolice Ile-de-France. Wywołało to niemały skandal obyczajowy, ponieważ już sama podróż na rowerach łamała konwenanse epoki, a dodatkowo Maria skróciła swoją długą suknię i jechała bez kapelusza. Przełomowy dla kariery Marii był rok 1896 i postać Henriego Bacquerela - odkrywcy promieni nazwanego jego nazwiskiem [dokładniej badał on sole uranu - siarczan potasu-uranylu K2[UO2(SO4)2](H2O2), które wykazywały silną fosforencję - stwierdził w skrócie, że uran i jego związki samorzutnie emitują promieniowanie]. Dokładnie te badania posłużyły jej w 1897 roku jako temat rozprawy doktorskiej. W tym roku na świat przyszła także jej pierwsza córka Irene Joliot [co ciekawe również jak matki jej wkład naukowy został doceniony nagrodą Nobla - otrzymała ją w 1935 roku w dziedzinie fizyki w uznaniu za odkrycie sztucznej promieniotwórczości]. Maria podjęła pracę nad doktoratem i badaniami Becquerela. Powtórzyła jego doświadczenia, natomiast zamiast kliszy fotograficznej zastosowała stworzony przez męża elektormetr. Dzięki temu wysnuła słuszny wniosek, że natężenie promieni Becquerela jest właściwością atomową uranu, ponieważ zależy od jego zawartości w próbce i jest do niej proporcjonalne. Następnie Maria odkryła, że nie tylko uran, ale i także tor emituje promieniowania. Kolejnym krokiem było odkrycie nowego pierwiastka, nazwanego na cześć naszego kraju Polonem. Jak do tego doszło? Skłodowska - Curie dowiodła, że emisja promieniowania niektórych minerałów zawierających uran jest znacznie silniejsza niż wynikałoby to z jego zawartości w składzie. Ponieważ znała skład chemiczny jednego z tych minerałów, którym był chalkolit [Cu(UO2)2(PO3)2x(8-12)H20], stwierdziła, że w tym przypadku tylko uran emituje promieniowanie. Następnie utworzyła chalkolit syntetycznie i po badaniach okazało się, że w tym przypadku emisja promieniowania jest mniejsza, co doprowadziło ją do wniosku, że pierwszy minerał musi zawierać domieszkę nowego nieznanego jeszcze pierwiastka. Małżonkowie opracowali metodę wskaźników promieniotwórczych, co pozwoliło im określić zdolność do promieniowania nowego pierwiastka chemicznego. Doniesienie o odkryciu polonu [symbol Po, l.a. 84] obiegła świat 18 lipca 1898 roku. Opracowana metoda przyniosła kolejny efekt niecałe pół roku później - 26 grudnia tego samego roku Maria, Piotr oraz ich współpracownik Gustaw Bemont wspólnie ogłosili odkrycie kolejnego pierwiastka - radu [Ra; l.a. 88]. Odkrycia Maria opisała dopiero w 1903 roku, w swojej pracy doktorskiej pod tytułem “Badanie ciał radioaktywnych”.
Niestety nie był to rok, który upłynął pod znakiem samych pozytywnych wydarzeń w życiu naszej bohaterki - w sierpniu urodziła się jej druga córka, która niestety zmarła tuż po porodzie. Rok zwieńczył pierwszy spektakularny sukces naszej Marii - została pierwszą kobietą uhonorowaną nagrodą Nobla [wraz z mężem Pierrem]. W uzasadnieniu Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk czytamy: “w uznaniu ich zasług, jakie oddali poprzez wspólne badania nad zjawiskiem promieniotwórczości odkrytym przez profesora Henri Becquerel’a. Była to nagroda przyznana w dziedzinie fizyki. Maria w dalszym ciągu poświęcała się pracy naukowej. Kolejnym ważnym wydarzeniem w jej życiu było przyjście na świat trzeciej córki - 6 grudnia 1904 roku urodziła kolejną córkę Ewę. Noblistka dzieliła czas na wychowywanie córki i dalsze badania nad promieniotwórczością, jednak nie trzeba było długo czekać na kolejny przejaw ciężkiego losu, który nie szczędził jej przez całe życie. 19 kwietnia 1906 roku Pierre Curie wracając z zebrania Stowarzyszenia Profesorów Wydziałów Nauk Ścisłych zginął na miejscu potrącony przez powóz konny. Zrozpaczona po śmieci męża Maria przez rok prowadziła dziennik żałobny opisując żal i pustkę. Maria postanowiła kontynuować karierę męża i w maju 1906 roku objęła po nim katedrę fizyki. 5 listopada tego roku poprowadziła pierwszy wykład, czym weszła do panteonu i została pierwszą kobietą profesorem na paryskiej Sorbonie. Śmierć Pierr’a przeżywała w swoim laboratorium oddając się pracy - otrzymała rad w stanie metalicznym, podała jego definicję jako międzynarodowego wzorca czy udoskonaliła metody otrzymywania nowych substancji. Była jedną z osób która brała udział w utworzeniu szkoły, gdzie w nowatorski sposób uczono dzieci [spędzały czas nie tylko w klasach, ale i teatrach, muzeach i laboratoriach]. W 1911 roku zgłosiła swoją kandydaturę do Francuskiej Akademii Nauk, jednak nie została przyjęta na drodze głosowania. W tym samym roku na jaw wyszedł również jej romans i francuskim fizykiem Paulem Langevinem, który przysporzył jej sporo problemów [gazety rozpisywały się jakoby była powodem rozpadu jego rodziny; poza tym zaczęły się domysły, iż jest żydówką, co w ksenofobicznych kręgach francuskich uważano za mocno podejrzane]. Ciekawy jest fakt, że w obronie Noblistki stanął inny wyróżniony jej przyjaciel Albert Einstein. Autorytet Marii był tak ogromny, że podczas skandalu doszło do kilku pojedynków o jej cześć - bronił jej między innymi redaktor gazety “Gil Blas”, który zmierzył się na szpady z dziennikarzem “L’Action Francaise”. 7 listopada 1911 roku Maria zapewniła sobie stałe miejsce na wszelkich listach największych naukowców tego świata - została pierwszą kobietą uhonorowaną nagrodą Nobla więcej niż raz, w dodatku w dwóch różnych dziedzinach nauki. Było to oczywiście wyróżnienie przyznane w dziedzinie chemii [w uzasadnieniu czytamy: "za wydzielenie czystego radu i uzyskanie radu w postaci krystalicznej"]. Po otrzymaniu drugiej nagrody udało jej się przekonać rząd Francji do utworzenia prywatnego instytutu Radowego [wówczas Institut du Radium, obecnie Institut Curie], który ostatecznie powstał w 1914 roku. Następny trudny czas w jej życiu to okres I wojny światowej. Jej córki przebywały z dala od Paryża i matki, natomiast sama Maria pozostała w Paryżu strzec próbki radu [rząd ogłosił, że stonowi on dobro narodowe i trzeba go chronić]. Skłodowska zdecydowała się służyć Francji podczas konfliktu. Zrobiła to zabierając aparaty rentgenowskie z paryskich pracowni i zorganizowała nazywane później “małe Curie” - czyli specjalne samochody, dzięki którym można było wykonywać zdjęcia rentgenowskie w polowych warunkach. Warto nadmienić że w lipcu 1916 roku Maria jako jedna z pierwszych kobiet na świecie uzyskała prawo jazdy, by móc prowadzić samochody z aparaturą. W maju 1921 roku, Maria wraz z córkami udała się do Stanów Zjednoczonych, gdzie dzięki zbiórce wśród Polonii i amerykańskich milionerów uzyskała środki na zakup grama radu do Instytutu Radowego. Pod koniec lat 20 jej zdrowie uległo znacznemu pogorszeniu. Zaczęła tracić wzrok oraz słuch. 1929 rok to ponowna podróż do USA i zbiórka na zakup radu, który tym razem trafił do Warszawskiego Instytutu Radowego, którego powstania również była inicjatorką. Zdrowie noblistki wciąż się pogarszało. Nie pomagały pobyty w sanatoriach, dodatkowo okazało się, że jest chora na anemię złośliwą i ma gruźlicze zmiany w płucach. Zmarła 4 lipca 1934 roku w wieku 67 lat. Obecnie wbrew powszechnemu przekonaniu nie uważa się, że zmarła w skutek badań nad pierwiastkami promieniotwórczymi. Jako powód podaje się tysiące prześwietleń wykonanych na frontach wojennych. Maria Skłodowska - Curie spoczęła koło męża na cmentarzu w Sceaux. 61 lat później w imię zasług ich szczątki zostały przeniesione do Panteonu w Paryżu. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że Maria Skłodowska - Curie przez całe życie robiła swoje, pomimo losu, który niemiłosiernie działał przeciwko niej. Wielokrotnie dotknięta przez śmierć najbliższych znalazła sposób na przeżywanie trudnych chwil poświęcając się pracy. Nie ominęły jej również skandale czy publiczne szkalowanie. Pomimo tego, że czasy w których żyła nie były gotowe na jej karierę, potrafiła pokonać zły los i na stałe wejść do historii nauki, zostając wybrana ostatnią najbardziej wpływową kobietą w historii według BBC. Jeśli tekst Ci się spodobał nie zapomnij o zostawieniu reakcji - jedno kliknięcie a cieszy [i w dodatku zwiększa zasięgi]. Serdeczne dzięki za udostępnienie wśród znajomych! Od wczoraj działa Nasz profil Patronite. Zajrzyj i dołącz do społeczności: https://patronite.pl/zagadkiwszechswiata Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Sk%C5%82odowska-Curie https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierre_Curie https://biografia24.pl/maria-sklodowska-curie/ https://www.biography.com/people/marie-curie-9263538 Grafiki: https://en.wikipedia.org/wiki/Pierre_Curie http://www.theweek.co.uk/95729/who-was-marie-curie
0 Komentarze
W ostatnich dniach poznaliśmy laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. Komitet Noblowski Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk przyznał ją trójce badaczy - Arthurowi Ashkinowi, Gerardowi Mourou oraz Donnie Strickland, która stała się pierwszą od 1963, a trzecią po Marii Skłodowskiej - Curie [1903] i Marii Goeppert - Mayer [1963] kobietą wyróżnioną w dziedzinie fizyki. W uzasadnieniu decyzji możemy przeczytać: “Odkrycia uhonorowane w tym roku zrewolucjonizowały fizykę laserów. Ekstremalnie małe obiekty i niesamowicie szybkie procesy są teraz widziane w nowym świetle. Zaawansowane precyzyjne instrumenty otwierają nowe pola dla badań naukowych i liczne zastosowania przemysłowe oraz medyczne” Arthur Ashkin jest wynalazcą optycznej pęsety, która pozwala przechwytywać atomy, cząsteczki, wirusy a nawet bakterie bez ich uszkodzenia, co pozwala na ich dokładne badanie, natomiast Gerard Mourou i Donna Strickland opracowali metodę tworzenia najkrótszych i najintensywniejszych impulsów laserowych tak, aby nie niszczyły wzmacnającego materiału - co doprowadziło do ogromnego wzmocnienia natężenia impulsu. Ta technika została nazwana CPA [Chirped Pulse Amplification] i jest stosowana m.i. przy zabiegach laserowej korekcji wzroku.
Nagroda opiewa na kwotę 9 milionów koron szwedzkich [ok. 4 mln złotych] i została podzielona w następujących proporcjach - 50% otrzymał Ashkin oraz po 25% Mourou i Strickland. Wyjaśnienie popularnonaukowe: https://old.nobelprize.org/phy-popular.pdf… - wersja angielska. Źródła: https://old.nobelprize.org/phy-press.pdf… http://www.urania.edu.pl/…/nagroda-nobla-fizyki-2018-za-roz… Opracowanie własne Grafika: https://twitter.com/NobelPrize Nie wiem dlaczego, ale wcale nie dziwi mnie fakt, że najdroższa naukowa wpadka w dziejach zdarzyła się astronomom z NASA. Być może dla młodszych będzie to zaskoczenie, ale błąd wyceniony na 2 miliardy dolarów dotyczy obiektu kryjącego się pod tajemniczą nazwą S20580. Jesteście ciekawi co to za obiekt i co się wydarzyło? Koniecznie przejczytajcie całość. Historia ma swój początek w 1946 roku, kiedy to Lyman Spitzer obublikował pracę zatytułowaną „Zalety pozaziemskiego obserwatorium astronomicznego”, gdzie rozważał zalety umieszczenia w kosmosie aparatury obserwacyjnej. Dopracowanie koncepcji i oczekiwanie na adekwatne możliwości technologiczne spowodowały, że decyzja o umieszczeniu w przestrzeni kosmicznej 3-metrowej średnicy teleskopu zwierciadlanego zapadła dopiero w 1968 roku [wówczas plan uwzględniał wyniesienie na orbitę w roku 1979].
1979 rok to czas rozpoczęcia produkcji najważniejszego elementu Teleskopu Hubble’a – zwierciadła. Ze względu na szerokie spektrum wykonywanych obserwacji [od podczerwieni po ultrafiolet] musiało być ono wykonane z dokładnością do 10 nanometrów [10 x 10^-9 metra]. Jak duża jest to dokładność? Wyobraźmy sobie, że gdyby zwierciadło miało średnicę Ziemi [średnio 12 742 km], to najwyższe przewyższenie nie mogłoby przekraczać 6 cm [0,00006 km]. Prace trwały 2 lata – przez ten czas zostało ono pokryte wierzchnią warstwą refleksyjnej powłoki aluminiowej [grubość 65 nm], oraz warstwą ochronną fluorku magnezu [o grubości 25 nm]. Zwierciadło było już gotowe, natomiast problemy z resztą podzespołów powodowały kolejne opóźnienia. Start był wielokrotnie przekładany. Realny termin wystrzelenia NASA zaplanowała na październik 1986 roku, natomiast katastrofa promu Challenger ze stycznia tego roku wstrzymała amerykańską agencję na dwa lata. Wahadłowce wróciły do lotów w roku 1988, natomiast ponowne sprawdzenie wszystkich podzespołów i ponowne przygotowanie startu wciąż opóźniały rozpoczęcie największego po lądowaniu księżycowym przedsięwzięcia NASA.
naprawę. Początkowo planowano przeprowadzić ja na Ziemi, natomiast dużo bardziej opłacalne finansowo i możliwe do zrealizowania okazało się rozwiązanie przewidujące naprawę teleskopu bezpośrednio na orbicie. NASA przeanalizowała wadliwe obrazy [oszacowano błąd krzywizny zwierciadła] i skonstruowała dla teleskopu odpowiednie „okulary” – moduł korekcyjnej optyki osiowej [COSTAR], dzięki któremu można było tak przeprowadzić wiązkę zebranego światła, że niwelowano nierówności zwierciadła.
Źródła:
https://pl.wikipedia.org/…/Kosmiczny_Teleskop_Hubble%E2%80%… https://pl.wikipedia.org/wiki/COSTAR http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C392218%2C- naukowa-katastrofa.html http://www.komputerswiat.pl/…/25-lat-teleskopu-hubble-a-zob… https://www.kwantowo.pl/…/…/24/hubble-najlepszego-staruszku/ Wielkie Wpadki Nauki – prof. Stanisław Bajtlik https://www.youtube.com/watch?v=LYNqyhk7oPA Opracowanie własne Zdjęcia: http://cdn.spacetelescope.org/archives/…/screen/opo9405a.jpg https://www.nasa.gov/content/hubbles-mirror-flaw http://hubblesite.org/image/3725/gallery https://wallpaper-gallery.net/…/hubble-extreme-deep-field-h… https://www.pinterest.co.uk/pin/28780885088786814/?lp=true https://airandspace.si.edu/…/costar-corrective-optics-space… PS. Ważna uwaga – być może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale zdjęcia wykonane przez teleskop Hubble’a są uwaga – czarno – białe. Każdy obraz jest kolorowany i często składany z mniejszych części. 12 sierpnia zakończyły się 24. Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Polacy porównywani do Wunderteamu z lat 1956 – 1966 osiągnęli ogromny sukces zajmując drugie miejsce w klasyfikacji medalowej wyprzedzeni przez reprezentację Wielkiej Brytanii w ostatniej rozgrywanej konkurencji – sztafecie 4 x 100 metrów mężczyzn w której składzie wystąpiło aż 3 czarnoskórych zawodników. Właściwie zastanówmy się czy kolor skóry rzeczywiście ma znaczenie w konkurencjach biegowych? Czy Ewa Swoboda ma szansę zostać najszybszą kobietą na świecie? I tak na prawdę – dlaczego biali uprawiają konkurencje biegowe – o tym wszystkim w dzisiejszym wpisie. Rozpoczęcie naszych rozważań zacznijmy od punktu odniesienia którym z jasnych powodów będzie rekord świata mężczyzn w biegu na 100 metrów. Oczywiście należy do Jamajczyka Usaina Bolta i wynosi 9,58 s [ustanowiony na mistrzostwach świata w Berlinie w 2009 roku]. Dla porównania najszybszy wynik zawodnika o białym kolorze skóry należy do Francuza Christopher’a Lemaitre’a, który w 2011 roku pokonał królewski dystans w czasie 9,92 s. Wynik Lemaitre’a to na dzień dzisiejszy 278 najszybszy bieg w historii. Warto dodać, że ten bieg odbywał się z maksymalnym dopuszczalnym dla rekordów granicznym wiatrem + 2,0 m/s [czyli wiejącym od tył pomagając zawdonikom (pomiar wiatru w rekordowym biegu Bolta z Berlina wskazał + 0,9)]. Przeanalizujmy więc co decyduje o tym, że czarnoskórzy są bardziej predysponowani do szybkiego biegania? Od czego zależy ich zdolność? Istotna dla biegu jest ich budowa ciała – generalizując mają oni dłuższe i smuklejsze kończyny od przedstawicieli białej części populacji [ewolucyjnie pozwalało to na szybszą utratę ciepła, natomiast z mechanicznego punktu widzenia takie kończyny łatwiej napędzić], ale czy to jest klucz do sukcesu? Oczywiście nie, musimy szukać dalej. Nie może być to fakt decydujący – w populacji białych ludzi również znajdziemy biegaczy z taką budową kończyn. Drugą istotną rzeczą są wąskie biodra [pozwala to na mniejsze straty energii w biegu po linii prostej – z prostego rozkładu wektorów siły].
posiadającego kombinację genów „idealnego biegacza”]. Jak to wszystko wygląda w liczbach? Na kontynencie azjatyckim 20% populacji ma dwie recesywne odmiany genu ACTN3, natomiast jeśli chodzi o afrykanów jest to poniżej 1% populacji [co w skrócie oznacza, że aż 99% populacji jest predysponowana do posiadania mięśni o zwiększonych możliwościach dynamicznej pracy].
W wielkim skrócie z biologicznego punktu widzenia to jest sekret czarnoskórych biegaczy, ale czy to wszystko? Dlaczego najszybszymi biegaczami od lat są Jamajczycy a nie Nigeryjczycy czy zawodnicy z Konga? Tutaj raczej chodzi o popularność danej dyscypliny w kraju. Jamajskie dzieci wychowane na sukcesach Usaina Bolta czy Asafy Powella chętniej podejmą treningi z nadzieją, że osiągną porównywalne sukcesy i będą gwiazdami światowych aren. Odpowiadając na pytania zawarte we wstępie: Czy kolor skóry rzeczywiście ma znaczenie? – z pewnością tak, choć na szczęście jest ogromna ilość konkurencji technicznych gdzie nie ma on aż tak wielkiego znaczenia. Czy Ewa Swoboda może zostać najszybszą kobietą na świecie? – raczej nie, choć w przypadku kobiet dysproporcja nie jest tak duża, Najszybszą białą kobietą świata jest Irinia Priwałowa, która w 1994 roku przebiegła 100 metrów w 10,77 s [rekord świata Florence Griffith – Joyner wynosi 10,49, natomiast najlepszy wynik naszej sprinterki – 11,12 s]. Współcześnie największe nadzieje pokładane są w holenderce Dafne Schippers, której rekord życiowy wynosi 10,81 s. Dlaczego biali ludzie uprawiają konkurencje biegowe? – to tak na prawdę było pytanie, które skłoniło mnie do napisania tego tekstu. Czy fakt, że z ogromnym prawdopodobieństwem nigdy nie zostanę najszybszym człowiekiem globu, nie wygram igrzysk olimpijskich czy nie zostanę mistrzem świata sprawia, że mam przestać trenować i startować w zawodach? Z pewnością nie i na szczęście dzieci rozpoczynające przygodę ze sportem na pewno o tym nie wiedzą. Chcecie więcej tematyki sportowej? Piszcie śmiało w komentarzach 😊 Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg_na_100_metr%C3%B3w… https://pl.wikipedia.org/wiki/Dafne_Schippers http://www.alltime-athletics.com/w_100ok.htm http://www.alltime-athletics.com/m_100ok.htm http://www.european-athletics.org/…/doc=re…/team=AT184.html… https://bieganie.pl/?show=1&cat=34&id=2905 https://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg_na_100_metr%C3%B3w http://www.newsweek.pl/…/sekret-czarnoskorych-sprinterow,10… „Dlaczego to czarnoskórzy wygrywają sprinty? | Szybkie pytanie, szybka odpowiedź #30” Dawid Myśliwiec – Uwaga Naukowy Bełkot https://www.youtube.com/watch?v=KUdM8OF1GTQ Opracowanie własne. Zdjęcia: https://www.20min.ch/…/Usain-Bolt-auch-in-diesem-Jahr-bei-W… http://sprinterzy.com/…/uploads/2014/03/woronin2-438x368.jpg PS. Najszybszy Polak w historii to Marian Woronin [10,00 w 1984 roku – wiatr + 2,0] – to na dzień dzisiejszy 928 wynik w historii. [na zdjęciu widać wynik 9,99, natomiast dokładnie wynosił on 9,998 s, co w lekkoatletyce zaokrągla się w oficjalnych rezultatach do wyniku 10,0]. Część 1 - #19 „tajemnica eksperymentu dotyczącego bezpieczeństwa – zagadka Czarnobyla” 26 kwietnia 1986 roku był dniem, który jak żaden inny do tej pory zmienił myślenie o energetyce jądrowej milionów ludzi na całym świecie. Dziś opowiem wam jak do tego doszło i jakie były przyczyny awarii. Z początku chciałbym przytoczyć trochę kontekst historyczny, bo tutaj tak naprawdę należy poszukiwać przyczyn samej awarii. Czarnobyl w pobliżu którego rozegrały się tragiczne w skutkach wydarzenia z roku 1986 to był małym miastem w ZSRR [dziś pogranicze Ukrainy i Białorusi]. Czas w którym miał miejsce dramat to z jednej strony nieodległa historia, ale statystycznie niecała połowa Polaków pamięta te czasy. Na rok 86’ to przypadał rozkwit Solidarności w naszym kraju, której przewodził późniejszy prezydent Lech Wałęsa czy czas narodzin najszybszego jak dotąd człowieka na Ziemi Usaina Bolta [9,58s / 100m]. Natomiast nas bardziej interesuje z pewnością kontekst „zimnej wojny”, czyli stanu napięcia pomiędzy komunistycznym blokiem wschodnim [ZSRR], a Stanami Zjednoczonymi. Oba kraje od końca lat 40’ rywalizowały ze sobą na wielu polach – niektóre już znacie np. opisywany już wyścig kosmiczny, natomiast nas najbardziej interesuje rywalizacja militarna – szczególnie na polu jądrowym. O pierwszej bojowej detonacji na pewno wiecie z lekcji historii [6 sierpnia 1945 w Hiroszimie], ale kiedy ZSRR udało się dogonić na tym polu amerykanów? Dość szybko – co prawda wywiad USA szacował, że stanie się to dopiero w połowie roku 1953, natomiast niespodziewanie pierwsze radziecka bomba atomowa eksplodowała już w sierpniu 1949 roku. Pierwsza elektrownia jądrowa powstała krótko później – w 1954 w Obnińsku [ZSRR]. Miała moc 5 MW, ale co ciekawe jej głównym zadaniem nie była produkcja energii elektrycznej, tylko pozyskiwanie wzbogaconego materiału rozszczepialnego do produkcji broni jądrowej. Wracając do Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej – początki jej budowy przypadają na rok 1972. Składała się z 4 reaktorów – pierwszy z nich został oddany do eksploatacji 26 września 1977, kolejne trzy w latach 78’ 81’ i 83’. Docelowo każdy z reaktorów miał moc 1000 MW, a głównym źródłem energetycznym był Uran. Znając już odrobinę historii zastanówmy się co tak naprawdę doprowadziło do tego zdarzenia. Zdroworozsądkowe myślenie doprowadza nas do wniosku, że to wszystko nie miało prawa się wydarzyć – szansa na taki nieszczęśliwy splot wydarzeń to jak jeden na dziesiątki milionów. Gdyby w ówczesnym bloku wschodnim wykonanie planu nie stało na piedestale lub ktokolwiek pochylił się bardziej nad kwestiami bezpieczeństwa do zdarzenia z pewnością by nie doszło. Przykładów takich działań w komunistycznych realiach można mnożyć – chyba najbardziej trafionym będzie historia Car Bomby – najsilniejszej jak dotąd zdetonowanej bomby termojądrowej. Jej moc szacowana jest na między 50 a 58 megaton [Little Boy zdetonowany w Hiroszimie miał moc 16 kiloton, czyli mniej więcej 3500 razy mniej]. Car Bomba przygotowywana była w pośpiechu i „na oko”. Nikita Chruszczow [premier ZSRR, który zlecił jej budowę] chciał by miała moc 100 megaton, natomiast wówczas w porę znalazła się jedna osoba, która policzyła, że taka eksplozja mogłaby realnie zmienić orbitę Ziemi i moc postanowiono zredukować o połowę. W przypadku Czarnobyla i zdarzeń z nocy 26 kwietnia 1986 historia była podobna – pośpiech i brak dbania o bezpieczeństwo – to tak naprawdę główne przyczyny awarii. Wszystko było konsekwencją testu, który de facto powinien być przeprowadzony przed oddaniem reaktora do użytku. I pomimo tego, że zespół konstruktorów pracujących w elektrowni był świadomy pewnych niedociągnięć, to system komunistyczny nie pozwalał na żadne przesunięcia terminu włączenia reaktora [szczególnie, że zbliżał się 1 maja – czyli najważniejsze święto w ZSRR]. Wadą systemu był również fakt, że bardziej od kompetencji liczyły się znajomości partyjne. Ofiarą systemu był pierwszy bohater tych wydarzeń Anatolij Diatłow, który pomimo olbrzymiego doświadczenia [już w latach 50’ montował atomowe silniki na łodziach podwodnych] w Czarnobylu był jedynie zastępcą naczelnego inżyniera elektrowni tylko dlatego, że nie był członkiem partii. Co było testowane tej feralnej nocy? Reaktor RBMK-1000 – projekt radzieckiej myśli technologicznej – reaktor znajdujący się w bloku 4. W tym momencie przyda nam się krótkie wyjaśnienie działania elektrowni jądrowej: Procesy rozszczepienia jąder atomowych polegające na „wychwycie” neutronów prowadzą do ogrzania wody i powstania pary, która obraca turbiny produkujące prąd elektryczny – to taki ogólny zarys. Do kontroli działania reaktora służą tak zwane pręty kontrolne – co to takiego? Rozszczepanie jąder atomowych jest swojego rodzaju reakcją łańcuchową, która jest podtrzymywana właśnie przy pomocy neutronów. Pręty kontrolne w reaktorze służą do ich zatrzymywania – te w RBMK-1000 były wykonane z węgliku boru. Aby moderować moc w reaktorze można je opuszczać – wówczas większa ilość neutronów jest wychwytywana i moc reaktora spada, lub podnosić – wtedy zwiększa się ich ilość i moc reaktora rośnie. Wróćmy do testu – wynikał z konieczności przeprowadzenia zmian w projekcie. Część energii elektrycznej wytwarzanej przez RBMK-1000 była zużywana na potrzeby własne tego bloku [mi. zasilanie pomp wody chłodzącej]. Gdyby doszło do konieczności wyłączenia reaktora, energia musiałaby być dostarczona przez awaryjne agregaty prądotwórcze, a następnie z innych bloków, czy elektrowni. W trakcie budowy okazało się, że agregaty osiągają potrzebną moc dopiero po 60 sekundach [od wyłączenia reaktora], natomiast sam turbogenerator siłą rozpędu jest w stanie dostarczać potrzebną moc jedynie przez 15 sekund. Oznaczało to, że przez 45 sekund brakowało zasilania dla systemów kontrolnych i bezpieczeństwa. Zdecydowano się na przerobienie turbogeneratorów tak, aby mogły dłużej utrzymywać wymagane napięcie na minimalnym poziomie, żeby zasilanie było ciągłe. Rzeczony test miał pokazać jak długo po modernizacji są one w stanie dostarczać energię. Eksperyment miał polegać na znacznym zmniejszeniu mocy w reaktorze, a następnie na zablokowaniu dopływu pary do turbin i zmierzeniu czasu ich pracy. Test zakładał stworzenie symulowanej sytuacji awaryjnej. Problem z reaktorami typu RBMK-1000 polegał na fakcie, iż są bardzo niestabilne przy małej mocy [mają dodatnią reaktywność na parę wodną]. To oznacza, że wzrost ilości pary w rdzeniu powoduje wzrost mocy, która zwiększa ilość pary – reaktor niekontrolowanie zwiększa swoją energię. Reaktor docelowo miał zostać odłączony od sieci 25 kwietnia i na ten dzień przygotowana do testu była dzienna zmiana, która była zapoznana z procedurami. Jednak okazało się, że w Kijowie mogą wystąpić deficyty energii elektrycznej z powodu awarii w innej elektrowni i dyspozytornia mocy zażądała opóźnienia testu. Zgoda na wyłączenie reaktora nadeszła dopiero o godzinie 23:04, kiedy zmiana dzienna zapoznana z procedurami już dawno była w domu, zmiana popołudniowa szykowała się do wyjścia, a zmiana nocna, która miała czuwać nad systemem chłodzenia niedziałającego już reaktora przejęła wszystkie obowiązki. Tutaj poznajemy drugiego bohatera naszej historii – młodego operatora z zaledwie 3-miesięcznym stażem odpowiedzialnego tej nocy za obsługę reaktora – Leonida Toptunowa. Początkowo rozpoczęto redukcję mocy cieplnej reaktora z nominalnej – 3,2 GW do zakładanej w przedziale 0,7 – 1 GW, jednak niedoświadczony Toptunow popełnił błąd i moc spadła do zaledwie 10 MW. Sytuacja doprowadziła do nadmiernego wydzielenia ksenonu-135, który silnie pochłania neutrony [w normalnej sytuacji, żeby pozbyć się „zatrucia ksenonowego” wystarczy wyłączyć reaktor na około 24 godziny, bo tak mniej więcej wskazuje czas połowicznego rozkładu ksenonu, natomiast RBMK-1000 nie posiadał odpowiednich przyrządów kontrolnych i załoga była nieświadoma tego co się dzieje]. Moc 10 MW była stanowczo za mała do przeprowadzenia eksperymentu. Nieświadomi zatrucia ksenonowego operatorzy byli przekonani, że spadek mocy był spowodowany awarią jednego z automatycznych regulatorów i zaczęli usuwać z reaktora pręty kontrolne, aby zwiększyć moc. Ta wzrosła do 200 MW [co było i tak niecałą 1/3 mocy wymaganej do testu] i Diatłow zdecydował się na kontynuowanie próby. O godzinie 1:05 zwiększono obieg wody chłodzącej, co obniżyło moc reaktora i wprowadziło go do stanu podkrytycznego [w przypadku elektrowni jądrowych stan krytyczny jest prawidłowym i normalnym]. Tak naprawdę RBMK-1000 był wyposażony w system który całkowicie go wygaszał w przypadku takiego zdarzenia jednak operatorzy zdecydowali się go wyłączyć ręcznie. Oczekiwany eksperyment rozpoczął się o godzinie 1:23:04. Załoga w dalszym ciągu nie zdawała sobie sprawy z niestabilności reaktora i zablokowała przepływ pary wodnej do turbin. Przez istniejące zatrucie ksenonowe oraz dodatnią reaktywność pary w reaktorze wzrost mocy i temperatury nastąpił lawinowo. 36 sekund później Aleksander Akimow – kierownik zmiany bloku próbował uruchomić procedurę natychmiastowo wygaszającą reaktor [AZ-5 (SCRAM)] polegającą na wygaszeniu reaktora przez całkowite wsunięcie prętów kontrolnych – jednak do dziś nie wiadomo czy było to działanie mające zapobiec katastrofie, której był świadom czy sposób na planowane wygaszenie reaktora. Procedura jednak miała zupełnie odwrotny niż zakładany efekt – wsuwane pręty wypychały chłodziwo, a dodatkowo ich wadliwa konstrukcja [grafitowe końcówki] przyśpieszyły reakcję łańcuchową. O godzinie 1:24, czyli 20 sekund po rozpoczęciu AZ-5 wzrost ciśnienia doprowadził do pierwszej eksplozji – para wodna wysadziła w powietrze ważącą 1 200 ton osłonę antyradiacyjną. Kompletnie zniszczony rdzeń reaktora wszedł w kontakt z chłodziwem, co doprowadziło do drugiej – jeszcze większej eksplozji wodoru i tlenu, która zniszczyła budynek czwartego reaktora. Część 2 - #20 „tajemnicze promieniowanie i heroiczna akcja ratunkowa” Dzisiaj przyjrzymy się szerzej wydarzeniom, które miały miejsce w Czarnobylu w następstwie zdarzeń z nocy 26 kwietnia 1986 roku. Tak naprawdę same eksplozje, które analizowaliśmy ostatnio nie były tak silne i śmiertelne – prawdziwym zabójcą okazało się promieniowanie, dlatego na początku przyjrzyjmy się jak działa na nasz organizm. Można rozróżnić skutki stochastyczne promieniowania [takie które mogą ujawniać się u potomków osób napromieniowanych i zależą od przyjętej dawki promieniowania – im większa tym większe prawdopodobieństwo np. choroby] i deterministyczne [tutaj efekt występuje powyżej pewnej dawki progowej, a ich nasilenie zależy od dawki oraz dotyczą tylko bezpośrednio napromieniowanych]. Bez żadnych wątpliwości najgorsze co może się przydarzyć osobie narażonej na promieniowanie to choroba popromienna – jest skutkiem nadmiernych pochłonięć pierwiastków i izotopów promieniotwórczych. Oczywiście ma ona wiele postaci w zależności od dawki pochłoniętej, natomiast nas interesują 3 główne, które wystąpiły w Czarnobylu i były powodem udokumentowanej śmierci [takich przypadków było 28]. Są to odpowiednio postać jelitowa, która prowadzi do owrzodzenia układu pokarmowego, postać mózgowa, która powoduje uszkodzenie przewodnictwa nerwowego [zwłaszcza synaptycznego] i przewlekła choroba popromienna – czyli odległe skutki jednorazowego napromieniowania lub takie będące efektem długotrwałego narażenia na jego ekspozycję, które ujawniają się po kilku a nawet kilkunastu latach. Głównymi jej skutkami są – zwiększona zapadalność na nowotwory złośliwe, przyśpieszone starzenie, bezpłodność, uszkodzenia genomu komórek płciowych czy zaburzenia hormonalne. W Czarnobylu źródłem promieniowania był płonący grafit. Pierwsi strażacy, którzy pojawili się na miejscy katastrofy mniej więcej kilka minut po wybuchach nawet nie wiedzieli o radioaktywnym niebezpieczeństwie – dowódca pierwszej grupy, która pojawiła się na miejscu – Władimir Prawik zmarł 11 maja wskutek choroby popromiennej. Szacuje się, że na miejscu tragedii śmiertelną dawkę można było przyjąć w ciągu 12 sekund. Pracujący na miejscu strażacy bez masek wręcz połykali radioaktywny pył. Grigorij Chmiel – kierowca jednego z wozów pożarniczych opowiadał później: „Przyjechaliśmy za 10 czy 15 druga w nocy... Widzieliśmy porozrzucany wokoło grafit. „Czy to jest grafit?” – zapytał Misza. Kopnąłem leżący na drodze kawałek, ale jeden ze strażaków podniósł go. „Jest gorący” – powiedział. Kawałki grafitu były różnych rozmiarów. Jedne wielkie, inne tak małe, że dało się je podnieść... O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni... Wspięli się po drabinie... i nie widziałem ich więcej” Z pożarami strażacy poradzili sobie bardzo szybko i sprawnie. Już o 6 rano płonął jedynie grafit w reaktorze. Ugaszenie go było bardzo trudne – potrzeba było do tego kilku tysięcy ton ołowiu, piąstki, gliny i dolomitu, które były zrzucane ze śmigłowców przez kolejne dni. Gdy zrzuty ładunków się zakończyły przyszedł pierwszy kryzys – pod podstawą reaktora znajdowały się zbiorniki na wodę z ewentualnych wycieków – istniało duże prawdopodobieństwo przepalenia się stopionej masy do tych zbiorników powodujący kolejny wybuch i jeszcze większe skażenie. Próbowano mechanicznie wypompować wodę spod reaktora, natomiast nie udało się to w pełni – trójka ochotników zgłosiła się do przeprowadzenia akcji polegającej na dotarciu do zbiornika i otworzeniu zaworów ręcznie – wiedzieli, że idą na pewną śmierć. Według źródeł miało to miejsce 2 maja. Kolejnym problemem było umiejscowienie elektrowni – była ona położona na terenach podmokłych przez co niemal pewne było przedostanie się przez miękki grunt skażenia radioaktywnego do wód gruntowych, które zasilały rzekę Prypeć [dopływ Dniepru]. Początkowo chciano zainstalować chłodzenie ciekłym azotem, który miał za zadanie „zamrozić” grunt, natomiast postanowiono wybudować poduszkę betonową, która miała odbierać ciepło od stopionego korium [zastygła mieszanina materiałów wchodzących w skład rdzenia reaktora jądrowego powstała w wyniku jego stopienia]. 13 maja bez uprzedzenia przetransportowano na miejsce 450 górników, którym powierzono zadanie wykopania 150-metrowego tunelu pod reaktor, gdzie mieli wydrążyć komorę 30 x 30 x 2 m, która miała zostać zalana betonem. Ze względu na bliskość reaktora pracowali oni w 3-godzinnych szychtach [zmianach], aby zminimalizować ryzyko choroby popromiennej. Zadanie udało się wykonać w 36 dni. Źródła podają, że w ciągu kolejnych kilku lat zmarło aż 170 z nich. Pobliska Prypeć – czyli 50-tysięczne miasto zamieszkałe przez pracowników elektrowni i ich rodziny została wyludniona dopiero po 35 godzinach od wybuchu. 27 kwietnia pomiędzy godzinami 14 a 17, 1 200 autobusów wywiozło z Prypeci 43 000 mieszkańców, którzy na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy dostali dwie godziny. Początkowo planowano, że do miasta będzie można wrócić po trzech dniach – nikt nie wrócił nigdy. Szokujące z dzisiejszego punktu widzenia jest to, że Związek Radziecki postanowił ukryć fakt awarii w Elektrowni Czarnobylskiej, choć radioaktywne cząstki mniej więcej na wysokości 1 kilometra przemierzały nad całą Europę. Dopiero 28 kwietnia w Szwecji odkryto podwyższony poziom promieniowania, zaczęto informować ośrodki badawcze na całym świecie i szukać źródła. Amerykański satelita namierzył miejsce awarii i świat dowiedział się o katastrofie. Zastanawiacie się pewnie co działo się z elektrownią po ugaszeniu wszystkich pożarów i zabezpieczeniu. Elektrowni jądrowej nie można wyłączyć od tak – paliwo musi się wypalić dlatego ostatni blok został wyłączony dopiero w grudniu 2000 roku. Szacuje się, że procedura pełnego wygaszenia elektrowni potrwa do roku 2050. Według statystyk przez strefę wykluczenia przewinęło się po wypadku między 500 000 a 800 000 tak zwanych likwidatorów. Jak dziś wygląda Czarnobyl? Jest objęty zamkniętą strefą buforową mierzącą 2 500 km kwadratowych. Strefa 100 000 hektarów ziemi wokół została wyłączona z uprawy rolnej, a miasto Prypeć w dalszym ciągu pozostaje niezamieszkane. Konsekwencje ekonomiczne katastrofy również są gigantyczne – szacuje się, że na działania związane z zamknięciem elektrowni i dekontaminację [zabieg polegający na usunięciu substancji szkodliwej] wydano do tej pory ponad 500 miliardów dolarów. Obecnie reaktor jest przykryty tzw. Arką. Została wzniesiona ćwierć kilometra od reaktora i następnie nasunięta w miejsce poprzedniej. Ma wymiary 250 x 150 x 100 metrów i waży mniej więcej 30 tysięcy ton. Jest wyposażona w zdalnie sterowane urządzenie do demontażu pozostałości po reaktorze. Jej trwałość ocenia się mniej więcej na 100 lat. Zdjęcia: http://czarnobyl1986.info/akcja.html http://crisispictures.blogspot.com/…/chernobyl-nuclear-disa… Źródła: https://pl.wikipedia.org/…/Katastrofa_elektrowni_j%C4%85dro… https://pl.wikipedia.org/…/Czarnobylska_Elektrownia_J%C4%85… http://www.newsweek.pl/…/katastrofa-w-czarnobylu,artykuly,3… Uwaga! Naukowy Bełkot (Dawid Myśliwiec) – „Czarnobyl – 30 lat nowego myślenia. Część 2: Walka ze śmiercią” https://www.youtube.com/watch?v=RT3TSZADe3o&t=111s Opracowanie własne Dzisiaj historia człowieka, którego życie było tak pasjonujące i niesamowite jak teorie, którymi zachwycił świat. Poznajcie „wszechświat Hawkinga”. Steven William Hawking przyszedł na świat 8 stycznia 1942 roku w Oxfordzie. Był synem biologa – doktora Franka Hawkinga i Elisabeth Walker. Jego narodziny zbiegły się w czasie z równo trzechsetną rocznicą śmierci Galileusza. Ten z pewnością nieprzypadkowy „zbieg okoliczności” był dla niego powodem do dumy – darzył Włocha ogromnym szacunkiem. W „Krótkiej historii czasu” pisał: „Galileusz być może bardziej niż ktokolwiek inny na świecie, był odpowiedzialny za narodziny współczesnej nauki”. Steven Hawking być może za największy jej postęp od czasów Einsteina – szczególnie w dziedzinie kosmologii. Jego dzieciństwo raczej nie zapowiadało spektakularnej kariery naukowej. Sztukę czytania sprawnie opanował dopiero w wieku ośmiu lat. Bardziej niż nauka w szkole jego czas wypełniały śmiałe projekty, których się podejmował. Pierwszą klasę ogólniaka skończył z 3 najgorszym wynikiem, za to „po godzinach” ze złomu zbudował komputer rozwiązujący podstawowe równania matematyczne. Studia rozpoczął w 1959 roku. Wbrew woli ojca, który chciał żeby syn wybrał medycynę, zdecydował się na podjęcie nauki w dziedzinie nauk przyrodniczych ze specjalizacją fizyki [matematyka, którą chciał wybrać w tamtych czasach nie była wykładana jako oddzielny kierunek na Oxfordzie]. Na studiach był wyróżniającym się uczniem, choć sam przyznawał, że na naukę nie poświęcał więcej niż godzinę w ciągu doby – z biegiem lat przyznał, że nie był z tego dumny, za to zdecydowanie szczęśliwy. Wolny czas spędzał uczęszczając na lekcję tańca i treningi – był sternikiem prestiżowej drużyny czwórki wioślarskiej Uniwersytetu Oxfordzkiego. Tytuł licencjata uzyskał w 1962 roku. Początkowo zdecydowany był kontynuować naukę na kierunku Astronomii, jednak gdy okazało się, że bardziej interesuje go sama teoria niż akt obserwacji przeniósł się na kolegium Trinity Hall na Uniwersytecie w Cambridge, gdzie zaangażował się w kosmologię i fizykę teoretyczną.
Z biegiem czasu sława Hawkinga rosła, natomiast jego ciało stopniowo się osłabiało. Początki jego kariery naukowej to współpraca z przede wszystkim Rogerem Penrose’em i George’em Ellisem, która zaowocowała dowodem, iż istnienie osobliwości [czarnych dziur] w czasoprzestrzeni jest normalnym i powszechnym zjawiskiem niewymagającym szczególnych warunków – podsumowaniem tych badań jest książka „The Large Scale Structure of Spacetime” [„Wielkoskalowa struktura czasoprzestrzeni”].
Przełom lat 60 i 70 to również czas poświęcony na badania nad czarnymi dziurami – wraz z Carterem, Israelem i Robinsonem wyprowadził dowód matematyczny twierdzenia Wheelera mówiącego o tym, iż każda czarna dziura opisywana jest przez trzy własności – masę, moment pędu i ładunek elektryczny. Wspomniana grupa zasugerowała również [na podstawie analizy emisji promieniowania gamma], iż wkrótce po Wielkim Wybuchu powstały pierwotne miniaturowe czarne dziury oraz zaproponowali cztery prawa mechaniki czarnych dziur [analogiczne do praw termodynamiki]. Rok 1974 to chyba najbardziej znana, śmiała i do dziś niepotwierdzona obserwacyjnie hipoteza naukowca – promieniowanie Hawkinga – fizyk dowiódł, iż czarne dziury powinny wytwarzać i emitować cząsteczki subatomowe aż do wyczerpania energii i wyparowania w wyniku kreacji po obu stronach horyzontu zdarzeń par cząstka – antycząstka, na koszt energii pola grawitacyjnego. W tym samym roku został również jednym z najmłodszych członków tzw. Royal Society [The President, Council and Fellows of the Royal Society of London Improving Natural Knowledge] – angielskiego towarzystwa naukowego pełniącego funkcję brytyjskiej akademii nauk. W tym czasie jego choroba postąpiła na tyle, że nie był już w stanie samodzielnie wstać z łóżka. Również jego mowa stała się na tyle niewyraźna, że byli go w stanie zrozumieć jedynie najbliżsi. W 1979 roku objął katedrę Lucasa [tak jak niegdyś sam Isaac Newton] gdzie zajmował się bardziej złożonymi teoriami – współpraca z Jimem Hartlem i Richardem Feynmanem zaowocowała stworzeniem modelu czasoprzestrzeni pozbawionej krawędzi. Koncepcję łatwo wytłumaczyć przez analogię do bieguna północnego – nie można podróżować na północ od tegoż, stąd nie stanowi krawędzi. Kolejna odważna teoria światło dzienne ujrzała w roku 2004 – to tak zwany paradoks informacyjny czarnej dziury – był sprzeczny z od lat żywionym przekonaniem, że informacja „wpadająca” do czarnej dziury [przekraczająca horyzont zdarzeń] nie może powrócić do wszechświata. Wyzwaniem dla tej teorii był brak pozytywnej korelacji z zasadami mechaniki kwantowej [czarna dziura emituje promieniowanie bez względu na to co się do niej dostanie, dlatego zmienia się stan w dwóch kierunkach – informację zostają do niej przekazane jako stan kwantowy, natomiast wyemitowany zostaje stan mieszany]. Dorobek naukowy Stephena Hawkinga jest tak ogromny, że można by napisać na ten temat oddzielny elaborat – w czasie swojej kariery zajmował się takimi tematami jak inflacja kosmologiczna, macierze gęstości wszechświata, splątanie kwantowe i entropia, natura czasu i przestrzeni, teoria strun, supergrawitacja, fale grawitacyjne, tunele czasoprzestrzenne czy funkcja falowa wszechświata. Fizyk był niewątpliwą ikoną współczesnej fizyki. Poza odważnymi teoriami naukowymi słynął ze swojego poczucia humoru. Często zakładał się ze innymi naukowcami o słuszność danej teorii czy wyniki eksperymentów. Jednym z najbardziej znanych zakładów jest ten z 1974 roku zawarty z Kip’em Thorne’em – dotyczył przekonania o źródle promieniowania rentgenowskiego z obiektu Cygnus X-1. Thorne uważał, że źródłem jest znajdująca się w centrum galaktyki czarna dziura. Hawking również głęboko wierzył, że to prawda natomiast wbrew swoim przekonaniom stwierdził, że tak nie jest, aby na pocieszenie tego, że się myli miał nagrodę z wygranego zakładu, którą była roczna prenumerata magazynu erotycznego Penthouse. Wymyślił również nieszablonowy eksperyment mający dowieść, że podróże w czasie są niemożliwe – 28 czerwca 2009 roku w jednej z sal Uniwersytetu w Cambridge zorganizował imprezę dla podróżników w czasie – zostały nadmuchane balony i przygotowany szampan. Zgodnie z założeniami swojej hipotezy na przyjęciu nie pojawił się żaden z gości – najprawdopodobniej było to spowodowane faktem, iż zaproszenia na imprezę zostały wysłane dzień później. Za sprawą swojej działalności publicznej stał się również ikoną popkultury. Często przemawiał i pojawiał się jako gość w wielu programach telewizyjnych. Występował gościnnie w serialach [mi. Star Trek czy Teoria Wielkiego Podrywu], użyczył swojego wizerunku w animowanej produkcji The Simpsons [którą zresztą uważał za swój ulubiony program TV] czy również głosu w grze wideo Fururama. Miał ogromny wkład w popularyzację nauki. Był autorem i współautorem wielu publikacji popularnonaukowych. Jego największy bestseller to wydana w 1988 książka „A Brief History of Time: From the Big Bang to Black Holes” [„Krótka historia czasu. Od wielkiego wybuchu do czarnych dziur”], której sprzedano na świecie ponad 10 milionów egzemplarzy, a na liście bestsellerów British Sunday Times utrzymywała się przez rekordowe 237 tygodni. Steven Hawking zmarł 14 marca 2018 roku w Cambridge. Data jego śmierci jest z pewnością również nieprzypadkowa – to międzynarodowy dzień liczby Pi oraz 139 rocznica urodzin Alberta Einsteina. Niejako połączył dwójkę z największych gigantów nauki tego świata – Galileusza z Einsteinem. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kościele St. Mary the Great w Cambridge, natomiast urna z jego prochami w czerwcu tego roku zostanie złożona w Opactwie Westminsterskim w Londynie. Spocznie obok grobów Isaaca Newtona i Karola Darwina. Przykład Stevena Hawkinga pokazuje jak człowiek z fizycznymi ograniczeniami, poświęcony nauce i owładnięty jednym pragnieniem – stworzenia teorii wszystkiego jest się w stanie zmotywować do osiągnięcia celu. Jego historia i życie jest dla mnie przykładem, że niemożliwe nie istnieje. „Irytowanie się na moja niesprawność byłoby stratą czasu. Ludzie nie mają czasu dla kogoś, kto się zawsze złości lub narzeka. Trzeba iść ze swym życiem do przodu, i myślę, że udawało mi się to nieźle”. Po chwili rozluźnienia wracamy powoli do regularnego prowadzenia strony. Pomysły na kolejne wpisy już są – chyba, że sam jesteś ciekaw jakiegoś tematu – propozycję przyjmuję w komentarzach i wiadomościach 😊. Jeśli Ci się spodobało koniecznie podziel się dalej – zostaw ślad i udostępnij. Kolejne ciekawe historie, fakty i teorie naukowe już wkrótce! Zdjęcie: https://www.antyradio.pl/…/Stephen-Hawking-nie-zyje-Wybitny… Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stephen_Hawking Praca doktorska Stephena Hawkinga: https://www.repository.cam.ac.uk/handle/1810/251038 http://antyweb.pl/stephen-hawking-biografia/ Stephen Hawking – „Jeszcze krótsza historia czasu” Opracowanie własne .Ostatnio poznaliśmy historię człowieka który pozwolił Amerykanom zdobyć księżyc. Dziś historia właściwie nie mniejszego geniusza rakietowego, który dowodził radzieckim programem kosmicznym i przez wiele lat o krok wyprzedzał Niemca. Chcecie poznać historię programu kosmicznego po drugiej stronie „żelaznej kurtyny”? Zapraszam do lektury! [dla pełnego obrazu historii polecam najpierw zapoznać się z poprzednim tekstem]. Siergiej Pawłowicz Korolev, bo tak nazywał się najbardziej ukrywany człowiek związany z programem kosmicznym w ZSRR to odpowiednik dzisiejszego Elona Muska – prawdziwy wizjoner, który tak jak jego rywal zza oceanu od najmłodszych lat marzył o podboju kosmosu. Urodził się 12 stycznia 1907 roku w Żytomierzu [obecnie Ukraina]. Był synem Marii Moskalenko i Pawła Koroleva, jednak większy od ojca wpływ na życie młodego Siergieja miał Gieorgij Bałanin – drugi mąż matki [od pierwszego męża odeszła niedługo po narodzinach syna – w 1910 roku]. W wieku 10 lat przeniósł się do Odessy, gdzie uczył się na cieślę i dekarza w Strojprofszkole. Już w wieku 16 lat był lektorem ds. likwidacji analfabetyzmu lotniczego. Zdolności techniczne ujawnił szerzej w 1924 roku, gdy jego projekt szybowca K-5 został zatwierdzony do realizacji przez komisję Towarzystwa Lotnictwa i Nawigacji Powietrznej Ukrainy i Krymu [OAWUK]. Po szkole zawodowej podjął naukę w Kijowskim Uniwersytecie Politechnicznym, gdzie został utworzony wydział lotnictwa. Po dwóch latach zdecydował się kontynuować naukę w Moskiewskiej Wyższej Szkole Technicznej, gdzie w grudniu 1929 roku obronił własny projekt lekkiego samolotu i otrzymał dyplom inżyniera mechaniki lotniczej. Pierwsze dwa lata po studiach pracował w biurze konstrukcyjnym Andrieja Tupolewa, następnie [1931] utworzył GIRD [Grupa Badań Ruchu Odrzutowego], która została przekształcona w instytut naukowo-badawczy. Kolejne lata poświęcił na konstrukcję rakiet na paliwo stałe i płynne. Przełomowym momentem jego życia był rok 1938 – padł wówczas ofiarą Wielkiej Czystki [doniósł na niego Siergiej Głuszka] i został skazany na 6 lat UŁAG-u [syberyjskiego łagru]. Większość wyroku spędził jednak w szaraszce – specjalnym więzieniu dla specjalistów, gdzie mogli kontynuować swoje badania. „Główny konstruktor” jak później był nazywany wrócił do łask pod koniec wojny. Po nieudanej obławie na Wernhera von Brauna i jego technologie Rosjanie potrzebowali własnego specjalisty, który był w stanie stworzyć dla nich rakiety międzykontynentalne [w ostatnich dniach wojny udało im się zdobyć materiały dot. nazistowskiego programu rakietowego]. Kolejne dwanaście lat spędził nad ulepszaniem technologii rakiet międzykontynentalnych, lecz cały czas miał w głowie wizję wysłania człowieka w kosmos. Współpracował wówczas z mi. Helmutem Grottrupem [niemieckim naukowcem rakietowym]. Przełomowy moment nadszedł w 1956 roku – został mianowany szefem radzieckiego programu kosmicznego. Jego tożsamość była ściśle strzeżona [krążą plotki, że nawet jego matka nie znała prawdy]. Pracował w biurze konstrukcyjnym RKK Energia [oryg. Rakietno-kosmiczeskaja korporacyja Eniergija], które dało narodowi radzieckiemu pierwszy wprowadzony do czynnej służby operacyjnej pocisk balistyczny o zasięgu międzykontynentalnym R-7. Jego pochodna Sputnik 8K71PS wyniosła na orbitę pierwszego sztucznego satelitę Ziemi [1957]. Rakieta Sputnik to dwustopniowy kolos o wysokości 30 metrów, średnicy 299 cm i masie całkowitej 267 ton. Siła ciągu wytwarzana przy starcie to 3886 kN. Szacowany koszt samego wystrzelenia rakiety to 33 miliony dolarów [po kursie z roku 1985, co odpowiadało 22 miliardom złotych]. Siergiej zapisał się na kartach historii w momencie umieszczenia na orbicie Sputnika 1, natomiast nie był to koniec jego olbrzymich sukcesów. Jako pierwszy wysłał na orbitę zwierzę – pasażerem Sputnika 2 [1957], była Łajka [niestety powrót na Ziemię nie był przewidziany w planie misji]. 14 września 1959 roku Łuna 2 zderzyła się z powierzchnią księżyca. Niespełna 3 tygodnie później jej następczyni Łuna 3 zrobiła pierwsze zdjęcie ciemnej strony księżyca, a w 1960 roku z kolejnej misji udało się bezpiecznie sprowadzić z kosmosu dwa psy – Biełkę i Striełkę.
12 kwietnia 1961 roku Jurij Gagarin na pokładzie statku Wostok 1, w czasie 108 minut dokonał pełnego okrążenia Ziemi, na którą bezpiecznie powrócił- to bezprecedensowe wydarzenie w historii świata jest do dziś obchodzone jako Dzień Kosmonautyki, a także Noc Jurija. Pomijając pomniejsze sukcesy jak lot pierwszej kobiety [Walentina Tierieszkowa], czy pierwszy lot wieloosobowej załogi, kolejny krok milowy a także cios von Braunowi zadał 18 marca 1965 roku. Wówczas pasażer statku Woschod 2 – Aleksiej Leonow odbył pierwszy spacer kosmiczny. Jego zdrowie nadszarpnięte pobytem w UŁAG-u, doprowadziło go do śmierci w 1966 roku na skutek nieudolnie przeprowadzonej rutynowej operacji. Wówczas świat poznał jego historię z nekrologu w „Prawdzie” [ros. gazeta codzienna] – dowiedział się o jego kluczowych zasługach dla radzieckiego programu kosmicznego. Został pochowany z największymi honorami przy murze Kremlowskim. Był ogromnym wizjonerem i porównanie do Elona Muska na początku nie było przypadkowe. Pracował nad konstrukcją rakiety N-1 mającą zawieźć ludzi na księżyc, a później na Wenus i Marsa. Niestety nie doczekał sukcesu Amerykanów i ich lądowania na księżycu. Zapoczątkował wyścig kosmiczny i długo był jego liderem – kto wie jak potoczyłaby się jego historia gdyby urodził się w innym kraju niż Związek Radziecki? Po więcej ciekawych historii, życiorysów postaci nauki i zjawisk fizycznych kliknij lubię to i zostań na dłużej. Na zdjęciu Siergiej Pawłowicz Korolev oraz jego rakieta R-7. [Fot. Horyzonty technik / Public Domain] Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Siergiej_Korolow http://www.kosmonautyka.pl/siergiej-korolow BBC Knowledge – „Wyścig w kosmos” https://www.youtube.com/watch?v=xr869hpyjAc&t=1245s http://ciekawostkihistoryczne.pl/…/radziecki-elon-musk-zap…/ http://kosmonauta.net/…/siergiej-korolow-naczelny-konstruk…/ „To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” – każdy zna słowa wypowiedziane przez Neil’a Armstronga 21 lipca 1969 roku o 2:56 UTC, kiedy stawiał [wcale nie pierwszy jak uważa większość] krok na powierzchni księżyca. Dzisiaj krótko o historii pewnego oficera SS, który urzeczywistnił marzenia prezydenta Kennedy’ego o lądowaniu człowieka na powierzchni księżyca. Wernher von Braun, bo to on będzie bohaterem dzisiejszego wpisu przyszedł na świat 23 marca 1912 roku w miasteczku Wirsitz [obecnie Wyrzysk w województwie wielkopolskim]. Kiedy na mocy traktatu wersalskiego z 1919 roku rodzinne miasto von Brauna znalazło się na ziemiach polskich cała rodzina wyjechała do Berlina. W wieku 13 lat po lekturze książki Hermanna Obertha „Rakieta w przestrzeni międzyplanetarnej” nastąpił przełom. Młody Niemiec dostał od matki mały teleskop za pomocą którego obserwował księżyc i gwiazdy. Zafascynowany astronomią podjął studia w Instytucie Techniki, gdzie w 1934 roku ukończył naukę z tytułem doktora. Aeronautyczna pasja zaprowadziła go w szeregi Luftwaffe [sił lotniczych III Rzeszy], do którego wstąpił w roku 1936. Szybko dostrzeżono tam jego ponadprzeciętne umiejętności, dlatego już rok później został mianowany dyrektorem technicznym w rakietowym ośrodku w Peenemunde, gdzie rozwijano technikę rakietową dla zastosowań wojskowych. Druga połowa lat trzydziestych była w Niemczech okresem rządów Adolfa Hitlera, dlatego von Braun chcąc dalej kontynuować swoje badania był zmuszony do wstąpienia do NSDAP [Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza]. Sami naziści również bardzo szybko poznali się na talencie młodego konstruktora. W 1940 roku von Braun został przyjęty do SS [elitarna niemiecka formacja nazistowska podległa NSDAP], gdzie otrzymał pierwotnie stopień podporucznika, a następnie w 1943 roku – majora. Konstruktor zawsze marzył o wysłaniu człowieka w kosmos. Pracował dla nazistów, bo to pozwalało mu finansować własne badania, natomiast zawsze traktował projektowane rakiety jako środek transportu. Hitler chciał nimi przenosić bomby na terytorium aliantów, natomiast von Braun nie skupiał się na ładunku – zawsze wierzył, że nadejdzie czas kiedy przy ich użyciu człowiek opuści Ziemską orbitę. Wernher von Braun ma również jednak ciemną część swojej historii. Był głównym projektantem rakiety balistycznej pionowego startu A-4, która stała się „bronią odwetową” V-2, mającą przechylić szalę zwycięstwa wojny na stronę nazistów - szczęśliwie Niemcy nie zdążyli wykorzystać jej potencjału [miała zasięg 300 kilometrów, była zdolna do przenoszenia głowic bojowych o masie do 1 tony oraz spełniała główny cel von Brauna – mogła osiągnąć przestrzeń kosmiczną]. Podczas wojny Wermacht wystrzelił 3 225 rakiet powodując śmierć 12 685 osób i niszcząc 33 700 budynków. Skazą w życiorysie konstruktora jest również fakt, że w fabrykach produkujących V-2 pracowali więźniowie obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora. Podobno sam konstruktor skazywał więźniów na chłostę i osobiście oglądał ich egzekucję. Paradoksalnie choć był siłą napędową rakietowego programu Rzeszy mającego obrócić losy wojny w 1944 roku został aresztowany przez Gestapo za sianie defetyzmu [na zakrapianym przyjęciu powiedział, że miał nadzieję, iż jego konstrukcję będą wynosić ludzi w kosmos]. Na szczęście dla rozwoju nauki, był zbyt ważny dla Hitlera i po dwóch tygodniach został zwolniony na jego oficjalne polecenie. Kiedy Niemcy skapitulowały von Braun stanął pod ścianą. Dowództwo nakazało zniszczyć całą dokumentację rakiet V-2 w górach Harzu, żeby ta nie wpadła w ręce aliantów, natomiast konstruktor nie mógł pozwolić na utratę dorobku naukowego całego swojego życia. Zdawał sobie również sprawę z tego, że siły „nieprzyjaciela” naciągają z dwóch stron – alianci z zachodu i armia czerwona od strony wschodniej. Wiedział również, że niepodporządkowanie się rozkazom dowództwa będzie równało się z wyrokiem śmierci. Zdecydował się wyjść naprzeciw armii amerykańskiej i oddać się w ich ręce. Stało się tak 12 maja 1945 roku. Amerykanie przyjęli grupę von Brauna wraz z dokumentacją techniczną i ocalałymi podzespołami rakiety V-2, wiedząc że tacy specjaliści będą bardzo przydatni w obliczu rysującego się konfliktu z komunistami. Stało się tak w ramach operacji o kryptonimie „Spinacz” [Paperclip] – warto nadmienić, że była to w pełni tajna operacja, ponieważ większość naukowców była członkami SS lub NSDAP i mogła być odpowiedzialna za zbrodnie wojenne, dlatego oficjalnie nie można było przyznać im wizy. Umiejętności von Brauna okazały się przepustką do wolności. Pierwsze lata powojenne niemiecki zespół spędził skoszarowany w Teksasie w Fort Bilss, gdzie pozwolono im rozwijać swoje technologie, pracując w ramach programów US Army rozwijając pocisk balistyczny średniego zasięgu – rakietę Redstone. W 1955 roku von Braun otrzymał obywatelstwo, co pozwoliło mu niejako odciąć się od nazistowskiej przeszłości. Równocześnie rozpoczął się wyścig kosmiczny, jako część zimnej wojny – rywalem von Brauna po stronie Związku Radzieckiego został wyciągnięty z gułagu Siergiej Pavlovich Korolov, którego świat poznał dopiero po śmierci [historię tego zapomnianego geniusza na pewno będziesz miał okazję przeczytać w przyszłości]. Armię po obu stronach konfliktu nie były jednak skupione na eksploracji kosmosu. Rakiety tworzone zarówno przez von Brauna jak Korolova miały służyć do przenoszenia głowic jądrowych na terytorium nieprzyjaciela. Dopiero później dowództwa dostrzegły potencjał militarny w umieszczeniu sztucznych satelitów w kosmosie, oraz możliwość demonstracji swojej siły umieszczając np. człowieka w kosmosie.
Jako datę rozpoczęcia wyścigu kosmicznego uznaje się powszechnie 4 października 1957 roku, kiedy zespół radzieckich konstruktorów umieścił na orbicie okołoziemskiej Sputnika 1 – pierwszego sztucznego satelitę Ziemi. Wywołał on strach i debatę polityczną w Stanach Zjednoczonych, której rezultatem było uchwalenie przez administrację Eisenhowera nowych inicjatyw w tym powołanie do życia NASA [National Aeronautic and Space Administration]. Von Braun jednak nie miał za przeciwnika jedynie osoby radzieckiego konstruktora Siergieja Korolova. Społeczeństwo Amerykanów nie było nastawione pozytywnie, co do jego osoby i przeszłości, stąd wojsko zadecydowało, że pierwsze próby umieszczenia satelity na orbicie powierzą w całości amerykańskiej konstrukcji rakiety należącej do marynarki wojennej, co w konsekwencji okazało się fiaskiem [gdyby nie ten fakt zapewne Niemiec wyprzedziłby związek radziecki – jego rakieta Jupiter-C, podczas testu 20 sierpnia 1956 roku mógł umieścić satelitę w kosmosie, natomiast próbę nadzorowało wojsko i zamierzenia tego testu były odmienne]. Po nieudanej próbie startu rakiety marynarki wojennej Vanguard, mającej wystrzelić pierwszego satelitę [6 grudnia 1957], szansę otrzymuje von Braun i jego Jupiter-C. Już pierwsza próba okazała się udana – 31 stycznia 1958 roku, niespełna cztery miesiące po Sputniku, na orbicie udało się umieścić drugiego satelitę – Explorer 1. Von Braun został zatrudniony w NASA, stając się pierwszym dyrektorem Centrum Lotów Kosmicznych im. G. C. Marshalla w Alabamie. Stanowisko pozwoliło mu ukształtować wieloletnią strategię podboju kosmosu określanej później „Paradygmatem von Brauna”. Wyścig kosmiczny przeszedł do kolejnej fazy – celem stało się umieszczenie na orbicie człowieka. Ludzie nie do końca byli przekonani czy człowiek jest w stanie przeżyć przeciążenia w rakiecie kosmicznej oraz skutki promieniowania, dlatego pierwsze testy polegały na wysłaniu w kosmos zwierząt. Pierwsi dokonali tego Rosjanie – Łajka, bo takie imię nosiła suczka, została wysłana na orbitę jeszcze w 1957 roku na pokładzie Sputnika 2 [nie przeżyła tej podróży – zdechła z powodu stresu i przegrzania, choć od początku jej powrót na Ziemię nie był przewidywany]. Jako pierwsze z orbity powróciły psy Biełka i Striełka, które znajdowały się na pokładzie Sputnika 5 [misja z 19-20 sierpnia 1960 roku]. Korolov zadał kolejny cios – 12 kwietnia 1961 roku 27-letni kosmonauta Jurij Gagarin dokonał jednego kompletnego okrążenia Ziemi w czasie 108 minut i powrócił na powierzchnie Ziemi. 23 dni później w trakcie misji Freedom 7 programu Mercury von Braun wysłał w lot suborbitalny Alana Sheparda, pokazując, że Amerykanie nie odstają technologicznie od rywali zza żelaznej kurtyny. Koniec lat 50 to nieustanne testy i rozwój programu kosmicznego. Przełomowym momentem dla Wernher’a von Brauna było wystąpienie Johna F. Kennedy’ego z 1961 roku, który ogłosił, że Amerykanie wylądują na księżycu i bezpiecznie wrócą na Ziemię przed upływem końca dekady. Postawiło to przed konstruktorem nie lada wyzwanie skonstruowania rakiety tak silnej, która mogła pokonać 384 tysiące kilometrów i zawieźć śmiałków na srebrny glob. Program Apollo, bo tak nazwano próbę umieszczenia ludzi na księżycu wymagał stworzenia zupełnie nowej rakiety. Nazwano ją Saturn V – w konstruowaniu pomógł Arthur Rudolph oraz firmy Boeaing Aviation, Douglas Aircraft i IBM. Powstała rakieta była jednym z najbardziej zaawansowanych technicznie tworów człowieka. Miała 111 metrów wysokości, 10 metrów średnicy i była w stanie wynieść na niską orbitę okołoziemską [200 – 2 000 km] 118 ton ładunku. Wykorzystano w niej silniki F-1 oraz J-2, których huk był słyszany z odległości 80 kilometrów. Składała się z trzech członów. Pierwszy S-IC miał 42 metry wysokości i mieścił 5 silników F-1, które wytwarzały łączny ciąg 34,02 MN. Drugi stopień S-II mieścił silniki J-2 o ciągu 5 MN, natomiast trzeci człon S-IVB mieścił jeden silnik J-2. Cała rakieta wraz z modułem załogowym miała masę startową 3 000 ton. Co ciekawe w pierwotnej wersji zaproponowano lot i lądowanie całej rakiety na powierzchni księżyca. Dopiero później zdecydowano się na wysłanie 2 modułów [dowodzenia i księżycowego], które rozdzielały się na orbicie księżyca. Marzenie von Brauna i prezydenta Kennedy’ego ziściło się 20 lipca 1969 roku o godzinie 20:17:40 UTC, kiedy moduł księżycowy Orzeł, wyniesiony przez Saturna V, wylądował na powierzchni jedynego sztucznego satelity Ziemi. Za ten sukces konstruktor otrzymał jedno z najwyższych odznaczeń – Distinguished Service Medal i rok później został zastępcą dyrektora NASA do spraw planowania. Jego kariera w Agencji Kosmicznej nie trwała jednak zbyt długo – w 1972 roku podjął zatrudnienie w Fairchild Aircraft. Wernher von Braun spełnił swoje dziecięce marzenia i zabrał ludzkość na księżyc. Stał się zamożny i szanowany, natomiast w latach 70 powróciło do niego widmo nazistowskiej przeszłości. Po publikacji w "Paris March" artykułu na jego temat, do redakcji zgłosiło się wielu byłych więźniów obozu Mittelwerk, którzy twierdzili, że osobiście wydawał rozkazy egzekucji i powinien stanąć przed trybunałem międzynarodowym jako zbrodniarz wojenny. Tak się nigdy nie stało natomiast do swojej śmierci tłumaczył się ze swojej wojennej przeszłości. Zmarł 16 czerwca 1977 roku w Alexandrii na nowotwór. Szkoda, że życiorys jednego z największych geniuszy technicznych XX wieku i autora jednego z najbardziej skomplikowanych projektów technicznych, który wyprzedzał swoją epokę o lata zostało zapomniane. Jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii nauki z jednej strony stał się symbolem postępu technicznego, z drugiej autorem „cudownej broni Hitlera”. Jeśli dotarłeś tutaj i nie znałeś tej postaci jest mi niezmiernie miło – pozostaw swój ślad w komentarzu 😊 Po więcej ciekawych historii, życiorysów postaci nauki i zjawisk fizycznych kliknij "lubię to" i zostań na dłużej. Już niedługo historia zapomnianego rywala von Brauna – Siergieja Korolova. Źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wernher_von_Braun https://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Apollo BBC Knowledge – „Wyścig w kosmos” https://www.youtube.com/watch?v=xr869hpyjAc&t=1245s https://pl.wikipedia.org/wiki/Wy%C5%9Bcig_kosmiczny https://pl.wikipedia.org/wiki/Saturn_V Dziś krótko o zniekształceniach czasoprzestrzeni, historii ich poszukiwań i niezwykłej aparaturze badawczej która pozwoliła nam zaobserwować to zjawisko. Historia rozważań teoretycznych dotyczących istnienia fal grawitacyjnych sięga 1915 roku i publikacji: „Ogólnej teorii względności”, której nieliniowe rozwiązania dopuszczały istnienie „zmarszczek czasoprzestrzeni” przemierzających wszechświat [co ciekawe Albert Einstein do dnia swojej śmierci wątpił w istnienie tego zjawiska]. Dla wyobrażenia zjawiska wyjmijmy je na chwilę z czterowymiarowej przestrzeni i wyobraźmy sobie kilka plam oleju na gładkiej powierzchni wody. Kiedy wrzucimy do niej jakiś obiekt, spowodujemy falę, która docierając do oleju chwilowo zmieni jego kształt i odległość pomiędzy plamami. Analogicznie w czterowymiarowej przestrzeni rozchodząca się fala zniekształca przestrzeń. Głównym powodem, dlaczego zaobserwowanie tego zjawiska zajęło nam sto lat jest niesamowita subtelność tych zmian. W książce: „Zmarszczki na kosmicznym morzu” Davida Blair’a i Geoffa McNamara wydanej w roku 1998 [przed zaobserwowaniem zjawiska] autorzy porównują poszukiwanie fal grawitacyjnych do nasłuchiwania pukania do drzwi z odległości 10 000 kilometrów [mniej więcej odległość pomiędzy Warszawą a Los Angeles]. A więc w jaki sposób zmierzyć to zjawisko?
Silnik elektryczny, prądnica prądu przemiennego, autotransformator, radio, elektrownia wodna, bateria słoneczna, transformator Tesli czy dynamo rowerowe i pilot radiowy. Wszystkie powyższe były dziełem człowieka, który jak Da Vinci wyprzedził epokę w której żył. Dzisiaj krótko o niesamowitej historii chyba najbardziej niedocenianego naukowca jaki stąpał po naszej planecie. Nikola Tesla przyszedł na świat 10 lipca 1856 roku na terenach dzisiejszej Chorwacji. Rodzice chcieli by został kapłanem tak jak jego ojciec Milutin, natomiast ten już od najmłodszych lat wykazywał niesamowite umiejętności [miał absolutną pamięć wzrokową, władał sześcioma językami i potrafił liczyć w pamięci z dokładnością sięgającą liczb po przecinku], co doprowadziło go do podjęcia studiów na Uniwersytecie Technicznym w austriackim Grazu. Był tym z przedstawicieli największych uczonych tego świata, którzy mieli spore problemy z edukacją [podobnie jak np. Albert Einstein]. Nie ukończył trzeciego roku studiów, ponieważ bardziej niż nauka pochłonęły go karty, alkohol i bilard [przekazy mówią, że potrafił tak precyzyjnie wyliczyć kąty odbicia bil, iż był niepokonany]. Po opuszczeniu uczelni cierpiał na załamanie nerwowe. Zamieszkał w Mariborze, ponieważ bał i wstydził się przyznać rodzinie do swojej porażki w Grazu. Rok później został deportowany do rodzinnej wsi za włóczęgostwo. Powrót syna z załamaniem nerwowym znacznie przyczynił się do pogorszenia stanu zdrowia jego ojca, który zmarł w kwietniu 1879 roku
Wynalazek zwrócił jednak uwagę Charlesa Batchelora, który zaproponował mu dołączenie do organizacji Edisona w Nowym Jorku. W liście polecającym napisał: „Drogi Edisonie. Znam dwóch wielkich ludzi. Jednym jesteś Ty, natomiast drugim ten młody człowiek”. Z tą właśnie rekomendacją w 1884 roku młody Serb udał się w podróż do Ameryki. Już pierwszej nocy na nowym kontynencie Tesla zaimponował swojemu nowemu pracodawcy naprawiając prądnice na parowcu SS Oregon. Nikola w Nowym Jorku kontynuował pracę nad prądnicami, ideę silnika elektrycznego odkładając na później. W tym okresie opatentował około dwudziestu wynalazków, które na stałe weszły w skład maszyn produkowanych przez Edisona. Dwaj geniusze starli się w roku 1885, kiedy Edison postawił przed nowym wynalazcą zadanie ulepszenia swoich generatorów prądu stałego za co obiecał mu astronomiczną kwotę 50 000 dolarów. Po kilku miesiącach Serb przedstawił gotowe rozwiązanie opierające się o zastosowanie generatorów prądu przemiennego, natomiast Amerykanin odmówił wypłaty pieniędzy twierdząc, że żartował [miał powiedzieć: „Tesla, nie rozumiesz naszego amerykańskiego poczucia humoru”]. Było to podyktowane dwoma czynnikami – po pierwsze nie dysponował takimi środkami, a po drugie uważał prąd stały za „lepszy”. Tym samym Tesla zrezygnował z pracy dla Edisona. Dzięki wsparciu dwójki biznesmenów – Roberta Lana i Benjamina Vala założył „Tesla Electric Light & Manufacturing”. Firma zajęła się produkcją lamp łukowych – nie było to marzenie młodego wizjonera, ale pozwoliło mu na spokojne życie. Współpraca nie ułożyła się jednak po myśli wynalazcy – biznesmeni wyrzucili go z interesu, pozbawiając nie tylko patentów firmy, ale i środków na życie. Zima na przełomie lat 1886/1887 była najgorszym okresem w życiu Nikoli. Stać go było jedynie na „wynajmowanie” łóżka, na które zarabiał kopiąc rowy. W 1887 roku udało mu się nawiązać współpracę z Alfredem Brownem i Charlesem Peckiem, którzy zajmowali się zakładaniem nowych firm i wypracowywaniem zysków z tworzonych wynalazków i patentów, co zaowocowało założeniem Tesla Electric Company w kwietniu tegoż roku. Wynalazca wreszcie wkroczył na ścieżkę sukcesu. W 1888 roku dokończył i opatentował silnik elektryczny i prowadził badania nad liniami wysokiego napięcia. W lipcu sprzedał patent silnika Georgowi Westinghouse’owi za 25 000 dolarów w gotówce, drugie tyle w obligacjach i tantiemy w wysokości 2,5 dolara od każdego konia mechanicznego mocy w każdym zbudowanym przez Westinghous’a silniku. Serb stał się krezusem i w pełni mógł się poświęcić pracy wynalazcy. Biznesmen opierając się na wynalazkach Tesli zbudował pierwszą elektrownie prądu przemiennego i linię przesyłową, dzięki której zapewnił oświetlenie wszystkich stacji kolejowych na północnym wschodzie Ameryki. Edison nie był zadowolony z sukcesów swojego rywala i rozpoczął kampanię na temat rzekomego niebezpieczeństwa stosowania prądu przemiennego, jednak fakty stały po stronie Europejczyka i to jego instalacje zaczęły przejmować rynek produkcji przesyłu prądu. Doprowadziło to do wymuszeniu przez władzę General Electric sprzedaży przez Teslę patentów na urządzenia prądu przemiennego, a na Edisonie przejście wszystkich jego elektrowni na „nowy” system. Ostatecznie „śmierć” prądu stałego sfinalizował kolejny wynalazek Tesli – turbina wodna, która generowała prąd opierając się na energii przepływu wody w rzekach. Następnym przełomowym momentem w życiu Serba była bitwa o radio. Po opublikowaniu przez Maxwella teorii elektromagnetyzmu, Tesla skonstruował cewkę wysokonapięciową. Zauważył, że wysyła ona bardzo silne fale elektromagnetyczne, które chciał wykorzystać do przesyłu prądu na duże odległości. Pomysł się nie udał, natomiast wynalazca wpadł na kolejny – chciał wysyłać za pomocą tych fal dźwięki. Patent na urządzenie był gotowy w roku 1900, ale o kilka dni wyprzedził go Gugielmo Marconi. Serb wytoczył Włochowi proces o prawa do patentu wykazując, że korzystał on bez jego zgody z wcześniej opatentowanej cewki, natomiast długi proces Teslę doprowadził do bankructwa, nie przynosząc żadnych rezultatów. Dodatkowo Marconi za swój wynalazek został nagrodzony Noblem [odwołanie Tesli do Sądu Najwyższego zostało pozytywnie rozpatrzone w 1943 roku – po śmierci wynalazcy]. W 1915 roku Agencja Reutera podała informację o przyznaniu nagrody Nobla Thomasowi Edisonowi i Nikoli Tesli, lecz kilka dni później świat obiegła wiadomość, że nagrodę zdobyli Henry i William Bragg za pomoc w analizie sieci krystalicznej przy użyciu promieniowania rentgenowskiego. Prawdopodobnie naukowcy nie zostali nagrodzeni przez swoją wzajemną niechęć i pomniejszanie swoich osiągnięć. Dodatkowo publicznie przyznali, że nie odbiorą nagrody jeśli konkurent otrzyma ją pierwszy i nie zamierzają się nią dzielić. Do swojej śmierci w styczniu 1943 roku Nikola zajmował się mi. konstrukcją maszyny, która mogła być sterowana radiowo [opatentował pilot radiowy] oraz koncepcją wolnej energii, która w pewnym sensie była jego obsesją. Zmarł w apartamencie w Nowym Jorku. Jego śmierć również jak całe życie owiana jest pewną tajemnicą. Z zeznań jego siostrzeńca wynika, że z pokoju w którym mieszkał zniknęły wszystkie zapiski naukowe. Krótko po tym urząd skonfiskował wszystkie jego posiadłości.
Współcześni badacze uważają, że Nikola Tesla cierpiał na poważne skutki zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Miał wiele obsesji – na punkcie włosów czy mycia rąk. Wiele czynności wykonywał w seriach podzielnych przez 3, mieszkał na piętrze i w pokoju o numerze podzielnym przez 3 – zmarł w pokoju nr 3327 [podobno nawet obchodził budynek trzykrotnie przed wejściem do niego]. Był niesamowitym wizjonerem i z pewnością mógł osiągnąć jeszcze więcej. W 1887 roku pracował nad promieniowaniem X – wykonał zdjęcie kości swojej dłoni i wysłał je do… Roentgena. Ten za „odkrycie” promieniowania Roentgenowskiego czternaście lat później otrzymał nagrodę Nobla. Tesla opisał także podstawy uzyskiwania niskich oporów w niskich temperaturach 11 lat przed Noblem za nadprzewodnictwo dla Heike Onnesa. Wpadł także na pomysł skonstruowania radaru osiemnaście lat przed Robertem Watsonem-Wattem, którego nie ukończył. Najśmielszym jego pomysłem była chyba wieża Wardenclyffe, którą zasponsorował magnat bankowości J.P. Morgan. Oficjalnie miała pełnić funkcję nadajnika radiowego [działającego transkontynentalnie] natomiast wizjoner odkrył, że za jej pomocą może sterować pogodą i wyładowaniami energii o niszczycielskiej sile, a nawet wywoływać katastrofalne trzęsienia Ziemi [przez wzmacnianie jej rezonansu]. Ostatecznie wieże wysadzili Amerykanie w 1917 roku podejrzewając, iż może służyć jako punkt namiarowy dla niemieckich łodzi podwodnych. Nikola Tesla to niewątpliwie niesamowity wizjoner i geniusz. Warto zapamiętać z jego życia więcej niż odkrycie prądu przemiennego. |
nawigacja
Grudzień 2018
Kategorie
Wszystkie
|